22 marca 2015

1. Pierwszy dzień.

     Przez cały weekend moje myśli krążyły wokół niego. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym. Próbowałem oglądać filmy, zagrać w jakąś grę, nawet przeczytać książkę, ale nic nie było w stanie oderwać moich myśli od jego osoby. Z ekscytacją, jak dawniej oczekiwałem końca weekendu. Musiałem dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Musiałem go widzieć, po prostu móc patrzeć na tego cholernie seksownego faceta.
      W niedzielę cudem udało mi się zasnąć. W poniedziałek byłem na nogach już od szóstej rano. Wstałem i bez wahania skierowałem się w stronę łazienki, ściągając z siebie bokserki. Wujek pewnie pojechał do pracy, a ciocia będzie wstawała dopiero o siódmej. Nie miałem rodziców, można powiedzieć, że mnie nie chcieli. Po moich narodzinach zaczęli się stale kłócić, bycie rodzicami przytłaczało ich. Gdy byłem mały, w domu panowała napięta atmosfera, bałem się poruszać po pokojach, dlatego ciągle siedziałem skryty w kącie pokoju, rysując różne obrazki. W końcu stało się nieuniknione, rozwiedli się. W sądzie pojawił się jednak problem, w tym samym momencie oświadczyli, że dają zgodę, aby druga osoba przejęła prawa rodzicielskie. Kolejna kłótnia. Gdy sędzia kazał im się uspokoić, wstała siostra matki, wnosząc prośbę o prawa rodzicielskie do mnie.
     Zawsze lubiłem ciocię, była porządną troskliwą kobietą. Jej mąż był przykładnym mężczyzną. Obydwoje chodzili do pracy, mieli własny dom. Perfekcję niszczył fakt, że nie mogli mieć dzieci. W sumie przyzwyczaili się i nie chcieli ich mieć. Zaadoptowali mnie z powodu wyrzutów sumienia, nie potrafili patrzeć na to, jak wpatruję się ze smutkiem w całe to zamieszanie. Jednak już wtedy byłem silny psychicznie, nie przejęło mnie to zbytnio.
    Gdy ciocia mówiła mi prawdę, strasznie płakała. Co słowo przepraszała mnie, że tak mówi. Po prostu ona również nie dawała sobie rady w byciu matką. Pamiętam, że przytuliłem ją, mówiąc że wszytko jest w porządku. Poprosiłem ją, aby traktowała mnie jak współlokatora. W końcu poszliśmy na kompromis, zauważyła, że dam sobie radę. Ja miałem wychowywać się według własnych zasad i nie sprawiać im kłopotów, oni za to zapewniali mi poniekąd opiekę w ciężkich chwilach, dach nad głową i wyżywienie. Myślę, że jako nastolatek trafiłem na najlepszych ludzi pod słońcem. Nie wtrącali się w moje sprawy, równocześnie wpierając mnie w każdym problemie, z którym do nich przychodziłem.
     Gorąca woda obmywała moje ciało, a ja stałem, po prostu myśląc. Wiedziałem, że mam sporo czasu, dlatego starałem się wszystko do granic przeciągać. Po rutynowym prysznicu wyszedłem, wycierając się ręcznikiem. Założyłem świeże bokserki i opuściłem pomieszczenie. Poczułem się jak baba, od piętnastu minut myśląc nad ubiorem. Nigdy nie zajmowało mi to tak długo. W końcu wybrałem ciemne, męskie rurki i szarą bokserkę, zarzucając na to granatową koszulę. Przejechałem dłonią po włosach, układając je w nieład i wyszedłem na korytarz, następnie wchodząc do jadalni. Zaśmiałem się cicho, widząc kobietę, która trzymała w dłoni rączkę patelni stojącej na gazie. Miała przymknięte powieki, widocznie usypiając.
     — Ciociu, zaraz spalisz kuchnię.
     Ocknęła się natychmiast, wystraszona patrząc na smażące się jajko. Odetchnęła z ulgą, widząc, że jeszcze go nie spaliła.
     — Nienawidzę wstawać rano.
     Ziewnęła przeciągle, zsuwając jajka z patelni kolejno na dwa tosty. Tosty z jajkiem sadzonym były tutaj tradycją. Uśmiechnąłem się i uprzednio dziękując, chwyciłem tosta, zostawiając pusty talerz, na co ciocia odpowiedziała mi mruknięciem, że znów wszędzie nakruszę. W sumie miała rację, bo chwilę później zbierałem okruchy z biurka. Chwyciłem torbę, pieniądze na kanapki i wyszedłem z domu podekscytowany zbliżającym się spotkaniem. Już za chwilę będę mógł go zobaczyć.
     Przygryzając wargę od wewnętrznej strony, przekroczyłem pośpiesznie próg szkoły, kierując się na drugie piętro, na którym szczęśliwie miałem pierwszą lekcję. Przez dobre dziesięć minut krążyłem wokół pokoju. Gdy zaczynałem już tracić nadzieję, znów go zauważyłem. Tak samo przystojny, ubrany w elegancką koszulę i dżinsowe spodnie. Zdecydowanie nie powinni zatrudniać tak ponętnych nauczycieli. Chwała im za ten błąd!
     Korzystając z okazji, że wpatrywał się w plan zastępstw, podszedłem do niego, witając się. Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym również odpowiedział, uśmiechając się. Ten uśmiech wygrał wszystko. Starałem się myśleć o czymś innym, musiałem się zachowywać normalnie, przynajmniej na razie. Weź się w garść, Jackson. Uspokoiłem się i postanowiłem zagadać go w jakiś sposób. W momencie, gdy otwierałem już usta, zaskoczył mnie, pierwszy rzucając pytanie.
     — Przepraszam, że pytam, ale mógłbyś zaprowadzić mnie do sali sześćdziesiąt siedem? W zasadzie to mój pierwszy dzień pracy i wygląda na to, że już dali mi jakieś zastępstwo.
     Zrozumiałem, że to najlepszy dzień mojego życia. Nie dość, że nie miałem historii, to jeszcze miałem zastępstwo z nim. Kurwa, ciociu, miałaś rację, że twoje tosty przynoszą szczęście.
     — Tak się składa, że mam tam teraz lekcje. — Zaśmiałem się cicho. — I, cóż, widać, że to pierwszy dzień, bo ta sala jest niemalże za panem.
     Mężczyzna obrócił się, marszcząc brwi i zwęził usta w cienką linię, wyraźnie zakłopotany.
     — Taak, cóż, dziękuję za pomoc.
     — Do usług. — Powiedziałem szybko, idąc w kierunku sali. Widocznie zdziwiła go ta odpowiedź, bo przez jakiś czas czułem na sobie jego wzrok.
     Zaskoczyło mnie, gdy siedząc już w sali usłyszałem jakiego przedmiotu nauczał. Ciekawe czy pieprzył się jak artysta, czy miał wybujałą wyobraźnię, czy może raczej był spokojnym człowiekiem...
     — Hej, ale proszę już o ciszę. — Rzucił, uderzając dłonią o biurko. W końcu klasa uspokoiła się, ale tylko po to, żeby usłyszeć kim jest. — Nazywam się Ryan Maximilian Cooper. — Podparł się dłońmi o blat. — Niedawno ukończyłem jedną z uczelni artystycznych w naszym mieście, którą zdecydowanie polecam. Jak możecie się domyślić będę nauczycielem zajęć artystycznych. — Ukradkiem spojrzał na kartkę leżącą po jego prawej. — No proszę, tak się składa, że zastąpię waszą nauczycielkę w tym półroczu. Wyjechała do Nowej Zelandii, a dokładniej otwiera tam galerię sztuki, jeżeli kogoś to interesuje. — Rozejrzał się z irytacją po rozgadanej już klasie. Dowiedzieli się, czego chcieli i wrócili do własnych interesów. Ja jednak słuchałem uważnie każdego jego słowa, zwracałem uwagę na każdy jego najmniejszy ruch mięśni. Ten facet musiał być bogiem seksu. Nie wyglądał staro, a informacja o szkole tylko potwierdziła moje domysły.
     Oh, Ryan, nawet nie wiesz jak cholernie chciałbym krzyczeć twoje imię.
     — No to... — Wymamrotał, nie wiedząc co zrobić. Był widocznie zakłopotany tym szumem. — Chyba was prosiłem o ciszę, nie?! — Krzyknął, zwracając na siebie uwagę. W klasie zapanowała totalna cisza, która jedynie wpłynęła niekorzystnie na niego. Dostrzegłem, że był naprawdę zestresowany, ale starał się to ukrywać. — Będziecie mieć wolną lekcję, możecie się przesiadać, ale jest jeden warunek. Macie nie być zbyt głośno, chyba że chcecie rozmawiać z dyrektorem.
     — A się koleś czepia, w dupie mam dyra. — Rzucił do mnie kolega z ławki, wzruszając ramionami. Najwyraźniej myślał, że powiedział to w miarę cicho, bo nie zrozumiał kolejnego pytania skierowanego w jego stronę.
     — Numer? — Zapytał Cooper, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
     — Szesnaście, a o co chodzi? — Odparł zakłopotany.
     — Panie... — Mężczyzna spojrzał na ekran elektronicznego dziennika. — Lauren.  Nie bardzo dosłyszałem, prosił pan o uwagę? — Zmarszczył brwi, udając, że naprawdę to usłyszał.
     — Nie, nie, ja tylko...
     — Tak więc już tak nie tylkuj.
     Ethan posłał mi spojrzenie w stylu „co za palant” i wyjął komórkę, wchodząc na jakąś stronę. Pewnie za chwilę pójdzie do Emily, spróbować ponownie zaprosić ją na randkę, a potem obgada z chłopakami plan jakiejś domówki.
     Byłem ciekawy czy Ryan tylko udawał takiego, żeby wzbudzić respekt. Jeżeli nie udawał, to może być mały problem. Mimo wszystko nie mam zamiaru się poddawać, nie przepuszczę takiej okazji. Przygryzając delikatnie wargę, lustrowałem wzrokiem każdy centymetr jego ciała. Był skupiony na wpisywaniu czegoś do notatnika. Przechyliłem lekko głowę, podpierając podbródek na dłoni. Z ostatniej ławki pod ścianą, mogłem spokojnie go obserwować.
      Rozmyślałem akurat nad tym jaka mogłaby być jego ulubiona pozycja, gwałtownie opuszczając wzrok na ławkę, gdy zauważyłem, jak uniósł szybko głowę, patrząc w moim kierunku. Podrapałem się po karku i popatrzyłem na dziewczynę, która wygodnie usiadła na ławce siedzących przede mną dziewczyn. Rozglądając się, zauważyłem Rose, która z ożywieniem plotkowała z Tamarą na jakiś temat. Siedziała w idealnym miejscu, w moim rzędzie, tylko w pierwszej ławce. Nie myśląc dłużej, podszedłem do nich, opierając się łokciami z przodu ich ławki, lekko krzyżując kostki nóg. Nie bez powodu stanąłem akurat tutaj, z perspektywy biurka mężczyzny mógł zauważyć moją dość prowokacyjną pozę. Nie oszukujmy się, w tej pozycji w zasadzie ciężko było nie zwrócić uwagi na wypięte pośladki, które prezentowały się wręcz perfekcyjnie w dżinsowych spodniach. Zresztą nie tylko w nich. Uśmiechnąłem się pod nosem, zwracając uwagę na spojrzenie Rose.
      — Znam ten uśmiech, obiecałeś mi coś.
      — Przecież mnie znasz. — Odparłem słodkim i czułym głosem.
      — Tylko proszę, nie na naszej ławce. — Do rozmowy wtrąciła się Tamara błagalnym tonem.
      Nasza trójka trzymała się z dala od wszystkich. Tylko my wiedzieliśmy o własnych niegrzecznych myślach. Naprawdę cieszyłem się, że je znam. To jak darmowy dostęp do lesbijskiego porno. Rose to rockowa nastolatka, której wszędzie pełno, a Tamara była wiecznie napalona jak ja. Za każdym razem, gdy jeździliśmy razem na kolonie mogłem oglądać, jak całują się namiętnie, następnie rozbierając i dotykając po całym ciele. Genialny widok. Widok, który mogłem wtedy oglądać każdej nocy. Każda z nich miała na boku jakiś chwilowych facetów, czasami uwielbiały bawić się w trójkąty. Podniecały kolesia do szaleństwa, powoli ocierając się intymnymi miejscami. Znam to, próbowały mi w ten sposób namieszać w głowie. Wygrały, bo może nie potrafiły mnie zaspokoić, ale potrafiły napalić. Na szczęście wtedy instruktor był niczego sobie.
      — Wiedziałam, kurwa, wiedziałam. — Szepnęła Rose, nachylając się tak jak Tamara. — Lepiej nie, bo będzie niezła drama. Zgadnij czyim bratem jest pan Cooper? — Nie czekając na zgadywanki, kontynuowała wyraźnie podekscytowana. — Kojarzycie blond bliźniaków, Panią Popularną i Pana Rucham Wszystkie Laski?
      — Żartujesz. — Powiedziałem cicho, z uchylonymi ustami.
      Zdążyłem już poznać wspomniane rodzeństwo. W pierwszy dzień szkoły blondyn oblał mnie „przypadkiem” gorącą czekoladą. Przeprosił mnie niby z przykrością. Do wytarcia plamy podał mi dwie studolarówki. Nienawidziłem gnojów szastających kasą, nie oszukujmy się, własnych rodziców. Nie jestem słabeuszem, o nie. Ignorując pieczenie po wrzątku, chwyciłem stojący obok kosz na śmieci, zakładając mu go na głowę. Zaczął wyklinać na mnie niemiłosiernie, gdy zrzucił z siebie przedmiot. Zamiast tego wybuchłem śmiechem, gdy do jego twarzy przyklejone były gumy, jakieś obierki, a wokół pełno rozsypanych papierków. W ostatnim momencie, zanim się na mnie rzucił, rozdzieliła nas przechodząca obok nauczycielka. Była z tego niezła afera, a ja zyskałem w oczach innych. Same plusy, oprócz lekkiego poparzenia. Od tego czasu, za każdym razem posyłamy sobie pełne nienawiści spojrzenia. Przespanie się z jego starszym braciszkiem i przy okazji dowiedzenie, że jest gejem. Jest lepsza zemsta, na którą można by mnie stać?
     — Wyobrażasz to sobie. — Powiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem.
     — Że twój kolega nie umie siedzieć. — Cała nasza trójka spojrzała przestraszona na stojącego obok nauczyciela, który niby dokończył jej zdanie. — Powiedziałem przesiąść się, nie stać.
     Zauważyłem, że kilka osób zainteresowało się, mając nadzieję na kolejną aferę. Jak tu nie spełnić ich marzeń? Poza tym nie ukrywam, trochę zirytowała mnie jego dość bezczelna uwaga.
      — Jejku, co za różnica. — Mruknąłem, przekręcając oczami.
      — Numer? — Spytał tym samym tonem, co poprzednio mojego kolegę. Jesteś moim marzeniem, ale w tym momencie mnie denerwujesz.
      — Pięćset siedem, osiemset sześćdziesiąt dziewięć, trzysta... — Nie dokończyłem, ponieważ przerwał mi wkurzonym burknięciem. A szkoda. Kątem oka dostrzegłem, że uwaga uczniów zwrócona była na naszą dwójkę. Uparcie patrzyłem mu w oczy, nie czując ani na moment skrępowania.
      — Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
      — Przepraszam, ale to zabrzmiało dwuznacznie.
      — Tak jak twoja poza.
     I tu mnie miał. Jeden zero dla niego.
     Po klasie rozległy się ciche szepty. Cisza nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ klasowy żartowniś nie mógł obejść się bez komentarza.
      — Proszę pana, niech pan zapisze sobie ten numer. W środy daje zniżki! — Parę osób zaśmiało się, włącznie z naszą trójką.
      — Dla ciebie szczególnie, McLevis! — Odkrzyknąłem rozbawiony. Żarty tego typu nie obrażały mnie, dystans do siebie to podstawa. Teraz w klasie naprawdę wszyscy chichotali. Mimo że niedługo się tutaj uczyłem, to zdążyłem polubić tę klasę. Wszyscy mieli tutaj dystans do siebie i nikt nie wyciągał jakiś dziwnych wniosków. W poprzedniej klasie rozległoby się już kpiące Uuu, że pewnie się mu sprzedaję. Dlatego też między innymi zmieniłem szkołę.
      — Nie będę wnikał w wasze intymne szczegóły. — Odparł spokojnie, jednak zauważyłem wahanie w jego głosie. Odszedł do biurka, dając za wygraną. Czyli jednak tylko udawał takiego.
     Jeden jeden, Cooper. Gramy dalej?

✖✖✖✖✖✖

Co tu dużo mówić, rozdział tego samego dnia dodałam, więc spod poprzedniego posta wiecie już wszystko. 

0. Czy jestem prowokatorem?

      Spojrzałem na zegarek telefonu, zostało mi dziesięć minut do kolejnej lekcji. Teraz język angielski, na szczęście w wolnej chwili przeczytałem wymagany tekst z podręcznika, tak więc teraz mam chwilę przerwy, podczas gdy inni z mojej klasy okupują siedzenia pod ścianą, przekładając kartki.
     Wróciłem myślami do wspomnień niesamowitych przygód seksualnych. Naprawdę musiałem to powtórzyć, nie mogłem dłużej obiecać Rose, że przestanę. To nie było w moim stylu. Niedawno, na nowy semestr zmieniłem szkołę, ponieważ w tamtej olałem trochę naukę i wpakowałem się w kilka bójek, dlatego przeniesiono mnie tutaj. Wspomniana dziewczyna była moją znajomą z podwórka, teraz chodziłem do jej szkoły, dlatego zażartowała, że to ona ustala zasady. Dobrze wiedziała, że długo tak nie pociągnę.
     Czy jestem męską dziwką? Owszem, i jestem z tego dumny. Podczas gdy inni tracą czas na randki, flirt i ukradkowe spojrzenia, ja mogę posiąść każdego, kogo chcę. Uwielbiam to uczucie. Widzę jakąkolwiek osobę i mogę zależnie od jej głęboko skrytych marzeń być zabawką erotyczną, czułym kochankiem, posłusznym kotkiem, kim tylko zechce. Jest to pewnego rodzaju gra aktorska, za którą dostaję niemałą nagrodę w postaci przyjemności.
      Dla jednych seks jest intymnym, czułym przeżyciem, na które trzeba czekać i ja to szanuję. Szanuję ich twierdzenie. Ja jednak nienawidzę czekać. Jeżeli na czyjś widok czuję podniecenie, a w piersiach zapiera mi dech, nie wyobrażam sobie po nawiązaniu romansu skończyć na pocałunkach. Muszę go w sobie poczuć, jak najszybciej.
     Czy lubię dziewczyny? Tak, ale one nie spełnią moich fantazji. Są seksowne i piękne, ale to nie tego szukam. Szukam dominacji. Świadomości, że robię coś bardzo, bardzo złego. Tego fascynującego uczucia, gdy ktoś pieprzy mnie na biurku w zamkniętej już szkole, albo gdy stara się utrzymać erekcję, gdy siedzę w ławce, posyłając mu to spojrzenie, a on musi prowadzić lekcję, na oczach wszystkich.
      Czy jestem psychiczny? Nie wiem, nie jestem psychologiem. Moim zdaniem po prostu mam wyjątkową fantazję. Nie chciałbym tego zmieniać. Inne dzieciaki odkrywają seksualne sfery, bawią się na imprezach, przygotowują się do zajęć. Podczas gdy ja odziedziczyłem genialną pamięć do nauki i prowokacyjne podejście. To wystarczyło, aby spędzać idealne noce. Wtedy gdy oni imprezowali i pili do upadłego, ja opierałem się o biurko, owinięty silnymi dłońmi mężczyzny i ogrzany ciepłem jego torsu, odczuwając przyjemność z każdego drżącego od podniecenia pocałunku, który składali na mojej szyi.
     Czy oddaję się każdemu? Nie. Jestem wymagający, mam swoje indywidualne ideały. Nauczyciel nie może być stary, musi mieścić się w przedziale dwudziestu do trzydziestu lat, przynajmniej trzy lata starszy ode mnie. Poza tym najlepiej, gdyby był wolny lub w separacji, nie lubię być kochankiem żonatych mężczyzn, wyrzuty sumienia nie są dla mnie. Chowanie się w szafie z powodu powrotu żony kochanka lub udawanie, że nie zauważam ich razem na spacerze, nie jest dla mnie. Ja wolę inny rodzaj niebezpieczeństwa. Ja jestem niepełnoletni, on już tak, gdy ktoś się dowie o naszej małej grze, on może stracić pracę, a ja zostać wywalony lub zawieszony w prawach ucznia. Niestety jednak nie zawsze jestem pewien, przecież nie mogę pytać każdego, zanim zacznę flirt, czy ma żonę. To byłoby niezręczne. Oprócz tego muszą sami wyrazić zgodę, nie zmuszam ludzi, rozpalam w nich ogień młodości, tego młodzieżowego zatracenia się w seksualnej przygodzie. Prowokuję, ale nie stawiam pierwszych kroków. To oni muszą wykonać ruch, chociaż najmniejszy, dając mi do zrozumienia, że są choć trochę chętni.
      Czy boję się, że kiedyś ktoś naskarży na mnie dyrektorowi? Nie. Kto byłby na tyle głupi, mówiąc, że uczeń prowokuje go do uprawiania seksu. Kto chciałby, aby w oczach dyrektora wystąpiła dziwna iskra podejrzenia nawet w jego kierunku? Poza tym nie robię tego oficjalnie, nie popycham nauczyciela na ścianę i nie ściągam mu spodni. Okazuję to dwuznacznymi ruchami. Mogą zrozumieć, ale nie muszą. Jestem perfekcyjnym kochankiem, nie zaślepionym napaleńcem. Chcę, aby oni mieli z tego więcej przyjemności niż ja. Chcę, żeby poznali najlepsze w ich życiu uczucie niepewności i strachu, które rozpali ich wnętrza, dzięki którym będą lepsi dla przyszłych partnerów czy partnerek. Jednocześnie chcę, aby wspominali mnie jako chłopaka, który bez skrępowania spełnił ich najskrytsze czasem nawet chore fantazje.
     Czy jestem prowokatorem? Tak, jak tylko się da. Jest to mój talent i największy atut. Odkryłem to, mając zaledwie piętnaście lat, od wtedy funkcjonuje lista. Nieświadomie zachęcałem swojego nauczyciela wuefu. Nie miałem o tym zielonego pojęcia, czasami po prostu spoglądałem na niego, myśląc o erotycznych fantazjach, które chciałbym spełnić, jednak wiedziałem, że to złe. Któregoś dnia, gdy przyszedłem do jego gabinetu zapytać o poprawę jednej z ocen, przyszpilił mnie do ściany, namiętnie całując. Był to z jego strony niebezpieczny ruch, przecież mogłem komuś o tym powiedzieć. Miał jednak szczęście, postanowiłem spróbować nowego przeżycia. Nie ukrywam, że był rozpalony do tego stopnia, że pierwszy stosunek był dość bolesny, ale jednocześnie starał się być czuły. To on nauczył mnie tej przyjemności i jestem mu za to wdzięczny. Teraz, idąc jego śladem, uczę tego uczucia innych. Odwaga i namiętność gra tutaj istotną rolę.
     Rozmyślałem o przeżyciach, o własnym doświadczeniu, gdy z niedaleka, kierując się w stronę automatów z żywnością, zobaczyłem go. Spokojny, seksowny i starszy ode mnie. Rozmawiał właśnie z dyrektorem, który najwyraźniej oprowadzał go po budynku. Uśmiechał się życzliwie, potakując, a jego uwaga skupiona była na drzwiach pokoju nauczycielskiego. Po chwili uścisnął dłoń mężczyzny w średnim wieku i nie myśląc dłużej, przekroczył próg pomieszczenia nauczycieli, uprzednio otwierając drzwi kartą.
     Zauważyłem, że zwolniłem tempo do tego stopnia, że w zasadzie stałem w miejscu, patrząc w jeden punkt. Otrząsając się, poszedłem przed siebie, udając, że wszystko jest okey. Ale nie było. W moich myślach wciąż pozostał widok umięśnionych rąk, gdy uścisnął dłoń dyrektora, łagodny zarys mięśni brzucha pod pewnym kątem widoczny mimo dość luźnej koszulki, poszarpane, pozostawione w perfekcyjnym nieładzie brązowe włosy, niemal niewidoczny zarost na szczęce i te mimo wszystko pełne energii, ożywione oczy.
      Zrozumiałem jedno. Jego nazwisko musiało niezwłocznie zaistnieć na szczycie listy.

✖✖✖✖✖✖

Witam was po przeczytaniu początku mojego nowego opowiadania. Jest to taki jakby „projekt poboczny” i rekompensata za brak dostatecznej ilości scen erotycznych w TMYSS-ie. Tutaj pojawi się ich naprawdę wiele, więc jeżeli nie odpowiada ci to, radzę w tym momencie zamknąć już bloga.
Początkowo historia miała być publikowana tylko na Wattpadzie, ale wiele osób wyraziło pozytywną opinię (nawet bardzo) i postanowiłam publikować również na bloggerze. Ktoś pokochał opowiadanie od prologu? Dziękujcie Sarabeth, to ona namówiła mnie do publikowania tego.
Miłego czytania!