31 grudnia 2015

10. Impreza.

       Przygryzałem wargę, bawiąc się nią i spoglądając w ekran telefonu. Odpisałem znajomemu na wiadomość, po czym poprawiłem się na łóżku, przybierając wygodniejszą pozycję i wracając do poprzednich zajęć, czyli nie oszukujmy się, leniuchowania. Przesunąłem palcem po ekranie, kontynuując przeglądanie Twittera, ale myślami odpłynąłem zupełnie gdzie indziej.
       Poprzedniego dnia zdarzyło się coś tak cudownego, że wciąż żyłem tym wspomnieniem. Na samą myśl o nagim Ryanie i tym, co wydarzyło się między nami, powodowało dreszcze na mojej skórze. Tak bardzo chciałbym powtórzyć tamten moment... i w sumie miałem taki zamiar. Nie ma mowy, aby skończyło się na jednym razie. Bądźmy szczerzy, nie zdążyłem się jeszcze w pełni zadowolić jego ciałem, zdecydowanie mi się nie nudził, a wręcz zachęcał do dalszych eksperymentów łóżkowych. Czując lekką gęsią skórkę uznałem, że lepiej będzie pomyśleć o czymś innym, zanim nagle w moich spodenkach zrobi się wybrzuszenie... a przecież obok był też Ethan i nie wypadałoby tak leżeć... a co dopiero załatwiać ręczne... nie ważne.
       Odczytałem kolejną wiadomość od Kingsleya, gdzie po raz kolejny pytał mnie czy pojawię się na wieczornej imprezie. Zdecydowanie miałem ochotę tam pójść. Zaplanowali, że wymkniemy się po północy na plażę i będziemy z procentami świętowali wyjazd. Szkoda przegapić takie wydarzenie.
       Najgorsze z poprzedniego dnia było, gdy Ryan skończył swoją pracę, ale było zbyt późno na zrobienie czegoś jeszcze, bo za kilka minut reszta miała wrócić z wycieczki. Pożegnałem się z nim szybkim pocałunkiem w usta, następnie bez słowa uciekając do swojego pokoju. Po ubraniu się musiałem leżeć w łóżku i udawać kiepskie samopoczucie, ale z poprawą. Do końca wieczoru odwiedzali mnie niektórzy znajomi z klasy i nauczycielki. Ku mojemu lekkiemu rozczarowaniu Cooper nie pojawił się. Z nocą było dopiero ciężko. Nie potrafiłem oderwać myśli od świadomości, że naprawdę zrobiliśmy to i to w tym pomieszczeniu, na łóżku na którym leżałem.
        — Idziesz na imprezę? — padło nagle pytanie, które wyrwało mnie z zamyśleń i sprawiło, że lekko się zarumieniłem. Po prostu to takie nietypowe, gdy wyobraża się seks z kimś i ktoś nagle do nas mówi... takie wrażenie, jakby ta osoba mogła wiedzieć o czym myślę.
       — Tak, pewnie — odparłem szybko, kiwając głową.
       — Coś się tak speszył? — zapytał ze śmiechem. — Jackson, co ty przeglądasz na tym telefonie? — Uniósł brew do góry i uśmiechnął się sugestywnie, spoglądając na mnie. — Porno? Porno gify? — Poruszył brwiami, wciąż spoglądając na mnie tym wzrokiem.
       Posłałem mu ironiczny uśmieszek, włączając galerię telefonu i po niedługiej chwili szukania znalazłem erotyczny gif, gdzie jakiś chłopak trzymał w ustach członka partnera, poruszając głową w równym tempie i odwróciłem ekran w kierunku Ethana. Żeby było jasne, to taki tylko jeden gif na telefonie...
       — O Boże! — krzyknął, o mało nie spadając z łóżka i zamykając oczy, co było najwyraźniej specjalnie przesadzoną reakcją, bo tak naprawdę po chwili zaczął się śmiać. — Weź, nie rób tak nigdy — stwierdził z rozbawieniem. — To może ja pójdę się przejść, wiesz, nie będę ci przeszkadzał w ręcznych robótkach.
       Uniosłem kącik ust do góry, mrużąc powieki.
       — Nie, spoko, możesz tu być — powiedziałem niby spokojnie, następnie kładąc wolną rękę na krok, zaczynając rozpinać rozporek. Oczywiście był to tylko żart, bo raczej nie wyobrażałem sobie masturbować się przy nim...
       Czarnowłosy tylko ponownie zaśmiał się, ignorując to. Ciekawe, czy gdybym nie żartował to też by tu siedział...
       Wróciliśmy do swoich poprzednich zajęć aż po kilkunastu minutach Ethan usiadł nagle, przeciągając się. Stwierdził, że idzie się przejść i pogadać z kumplem na temat dzisiejszej imprezy, pewnie załatwić jakieś jedzenie i tym podobne. Przy wyjściu rzucił jeszcze żartobliwe „miłej zabawy”, spoglądając na mnie sugestywnie i zamykając drzwi. A żeby się nie zdziwił, że zacznę się sobą zabawiać...
       Pokręciłem głową, włączając jakąś gierkę na telefonie. Po przejściu dwóch poziomów obejrzałem filmik jednego z youtuberów, znów zajrzałem na Twittera, Tumblra i jakoś tak wyszło, że moja ręka powędrowała do krocza. No musiałem jakoś odreagować budzące się we mnie podniecenie na, chociażby drobną myśl o Ryanie. Odłożyłem telefon, wpatrując się w sufit i myśląc o naszym poprzednim dniu, powoli wsuwając dłoń do bokserek. Podrażniłem członka palcami, następnie chwytając go do ręki i odprężając się, przymykając oczy.
       Najwyraźniej to było bardzo głupim pomysłem. W ciągu sekundy usiadłem jakby ktoś huknął mi dzwonem kościelnym obok ucha, a rękę wyciągnąłem z bokserek, spoglądając w kierunku drzwi w zapewne obfitych rumieńcach. W progu stała Tamara, która weszła, powoli zamknęła drzwi, po czym huknęła śmiechem, prawie się przewracając. Skrzywiłem się jedynie i przekręciłem oczami, czując się porządnie zawstydzonym. Nie obraziłbym się, gdyby zaczęła pukać. Gdyby każdy zaczął pukać.
       — Wybacz, że ci przerywam — powiedziała z rozbawieniem, spoglądając na mnie sugestywnie.
       — Co chciałaś? — zapytałem, chcąc po prostu przejść do rzeczy. Oczywiście nie, musiałem jeszcze posłuchać o tym wstydliwym incydencie.
       — Ooch, jak ty się uroczo rumienisz — rzuciła przesłodzonym głosem, siadając na łóżku obok mnie. — Co to się stało, że jedziesz na ręcznym?
       — Wcale nie — mruknąłem, krzywiąc się. — Miałem rękę w spodniach i tyle. To takie trudne do zrozumienia?
       — Tłumacz się, tłumacz — stwierdziła rozbawiona, uśmiechając się do mnie szeroko.
       — No co, Al Bundy cały czas tak siedział i nikt pretensji nie miał — mruknąłem, udając na moment obrażonego na życie.
       — Kto? — spytała, unosząc brew, najwyraźniej nie bardzo pamiętając.
       — Al... ee... taki serial był... Dobra, mniejsza, pogadamy o tym kiedy indziej — stwierdziłem w końcu.
       — Czyli tak średnio masz czas? Bo wiesz, jesteś trochę zajęty — dodała z ewidentną sugestią w głosie.
       — No bardzo zabawne — odparłem, następnie wzdychając i kręcąc głową z uśmiechem. — Proszę. Zapomnijmy o tym incydencie, choć na chwilę... i powiedz, w jakim celu tu jesteś?
        — No dobrze, już dobrze. Nie obrażaj się, misiaczku — powiedziała okropnie przesłodzonym głosem, chwytając mnie za policzek i poruszając, jakby bawiła się z dzidziusiem, dlatego skrzywiłem się, odsuwając od niej głowę z niesmakiem, na co znów zaśmiała się. — Rose pomaga w organizacji jedzenia na imprezę i w ogóle, dlatego przyszłam do ciebie pogadać, po części i tak już dużo osób pomaga, a poza tym... chciałam zapytać czy plan zadziałał. — Wyszczerzyła się, spoglądając na mnie z rzeczywistym zaciekawieniem.
       Na mojej twarzy automatycznie pojawił się lekki uśmieszek i spuściłem głowę, gdy tylko pomyślałem o wczorajszym dniu. Oblizałem usta, następnie unosząc wzrok i napotykając rozbawione spojrzenie dziewczyny, która ewidentnie zdążyła się domyślić jak poszło. Przejechałem dłonią po włosach, wzruszając ramionami z uniesionym kącikiem ust.
       — Jesteś moją mistrzynią, naprawdę podziałało. Ryan nawet nie podejrzewał, że to jakaś ściema. A nasze spotkanie... było udane — powiedziałem spokojnie, na ostatnie słowo odwracając wzrok.
       — Kurczę, aż mi się wierzyć nie chce, że się udało... że to w ogóle się wydarzyło... Wiesz, to się wydaje takie nierealne — mówiła, ewidentnie nie wiedząc jak się wyrazić, gubiąc się we własnych słowach. Uśmiechnąłem się jednak i pokiwałem głową na znak zrozumienia, moje seksualne związki wydawały się wręcz nierealne. Jednak co poradzić, taki już byłem i nie zamierzałem się przed tym powstrzymywać. Jeżeli chcę uprawiać seks, będę to robił. Nie czuję jakichś wyrzutów sumienia, że jestem puszczalski. Nie zdradzałem, nie raniłem, doprowadzałem do przyjemności, czy to źle? — Tak w ogóle... jesteś przyjacielem Rose... może byś wiedział — zaczęła niepewnie, krążąc palcem po pościeli, wpatrując się w nią. Oho, wyczuwam pytania o gust. Boże dlaczego?
       — A ty jej dziewczyną, wiesz tyle samo, a może więcej niż ja — odparłem szybko.
       — Oj no, doradzisz mi. Jesteś jej przyjacielem, wiesz jakie lubi miejsca.
       — Jesteś jej dziewczyną, również znasz jej ulubione miejsca.
       — No weź, chcę ją zabrać na randkę jak wrócimy, a nie mam pomysłu dokąd. Pomóż! — rzuciła, wpatrując się we mnie maślanymi oczami.
       — Hoho, to tym bardziej, jesteś jej dziewczyną — akcentem specjalnie podkreśliłem to słowo — więc lepiej wiesz, gdzie chciałaby spędzić randkę.
       — Ale taka jest rola przyjaciół, mówią sobie najskrytsze sekrety, na pewno coś ci kiedyś powiedziała!
       — A co to ma do rzeczy? A ty jesteś jej dziewczyną i przyjaciółką zarazem, też dobrze wiesz! — wyjąkałem z rozpaczą. Naprawdę nie miałem ochoty doradzać jej w wyborze miejsca na randkę. Nie jestem Kupidynem i nie chodzę na randki. A w dodatku nie miałem pojęcia dokąd chciałaby pójść Rose.
       — Jackson, proszę, pomóż! — Wydęła wargę, wpatrując się we mnie ze smutkiem.
       — Przyznaj się, przyszłaś ze mną porozmawiać, bo chciałaś radę odnośnie do tej randki — mruknąłem, następnie wzdychając. — Tamaara, załamujesz mnie. Trafiłaś do najgorszego Kupidyna w mieście, jak ci zaplanuję randkę to już nawet czekoladki na przeprosiny nie pomogą, żeby to nadrobić — wymamrotałem, spoglądając na sufit z załamaniem. Gdy ta wciąż nie ustępowała, uśmiechnąłem się do niej szeroko. — Okej. Klub Go-Go dla lesbijek. Ładne laski, jest na co popatrzeć, może załapiecie się na trójkącik jak przekonasz Rose. Seksowna blondynka zrobi ci striptiz za dolary, a może nawet majteczki ściągnie, żebyś mogła...
       — Oj przestań! Teraz to się wygłupiasz! — Zgromiła mnie wzrokiem, uderzając lekko w ramię dłonią, po czym mimo wszystko zaśmiała się. — Nie udawaj, ja wiem, że gdzieś w głębi jest ta romantyczna część ciebie — powiedziała czułym głosem, z uniesionym kącikiem ust wpatrując się we mnie słodko i dziobiąc palcem w ramię. Westchnąłem głęboko, spoglądając za okno i zastanawiając się. Głupio się przyznać, ale nigdy w życiu nie byłem w związku. Nigdy nie byłem nawet na randce, która nie kończyła się seksem... Po prostu to wszystko wydawało mi się takie skomplikowane, stresujące, wymagające. Bałbym się wtedy spojrzeć na inną osobę, że partner bądź partnerka posądzi mnie o zdradę. Nie lubiłem jednak o tym rozmawiać, irytowało mnie, gdy Rose kiedyś próbowała zachęcić mnie do związku z kimkolwiek. Randki w ciemno to kiepska sprawa. Szczególnie, gdy przyjaciółka poznaje ci bardzo dopasowaną dziewczynę... taką miłą... wcale nie wpatrzoną w IPhone... która wcale nie robi ci zdjęć na Snapchat co pięć minut...
       — Dobra, podaj miejsca, w które chciałabyś ją zabrać. — Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią. — Może mnie strzała amora trafi i wspomogę cię w wyborze.



       Wciąż jeszcze roześmiany po istnym sucharze kolegi w samotności wszedłem do pokoju. Właśnie przed chwilą skradaliśmy się po schodach, starając się zejść z nich niczym ninja, ale oczywiście temu idiocie musiało się przypomnieć coś głupiego, musiałem przygryźć wargę, żeby się nie roześmiać, a towarzyszący nam chłopak potknął się na schodach przez zaciśnięcie oczu i wywołał lekki hałas. Impreza dopiero będzie się zaczynała, a my już zachowywaliśmy się jak pijani.
       Niestety, jak już ogarnęliśmy się, przypomniałem sobie, że zapomniałem Fanty, po którą przyszedłem, dlatego pobiegłem szybko na górę. Aktualnie już zacząłem rozglądać się, po chwili chwytając po ciemku butelkę z napojem i w ciszy opuszczając pomieszczenie. Po przekręceniu kluczyka spojrzałem w bok korytarza, dostrzegając wolno idącą w moim kierunku osobę. Z początku zaskoczyłem się, ale po chwili przeszedłem tymczasowy zawał, gdy zdałem sobie sprawę, że to Ryan. Stanął obok mnie, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej i unosząc wyczekująco brwi.
       — Cóż... pewnie nie lunatykujesz? — zapytałem cicho, uśmiechając się szeroko z zawstydzeniem, na co ten wciąż wpatrywał się we mnie tym samym wzrokiem, lekko kręcąc głową. — I pewnie nie będziesz udawał, że mnie nie widziałeś? — Ponownie pokręcił głową.
       — Mógłbym wiedzieć dokąd wybierasz się — urwał, spoglądając na zegarek na ręce — trochę po północy?
       — Idę na spacer — odparłem luźnym głosem, wzruszając ramionami.
       — Dużo pijesz na tym spacerze — stwierdził, wskazując wzrokiem na trzymaną przeze mnie dwulitrową butelkę.
       — No tak jakoś...
       — Co kombinujesz? — spytał, przestając owijać w bawełnę.
       — Nic. Po prostu spacer.
       — Wiesz, że nie możesz opuszczać ośrodka pod żadnym pozorem w tych godzinach. Jest cisza nocna.
       — Wiem, chciałem tylko odetchnąć. Na chwilę.
       — Jackson, nie kłam mnie. Wiesz, że powinieneś dostać naganę? I chyba mam wrażenie, że nie tylko ty robisz sobie dzisiaj "spacer". — Wykonał palcami w powietrzu cudzysłów, dając do zrozumienia, że ani trochę w to nie wierzy. Fakt, trochę głupia wymówka... ale w sumie, przecież mogłem chcieć się przejść. Nic w tym złego.
       Nie chciałem wpakować kolegów, chociaż wierzyłem, że Ryan to spoko gość i po prostu o tym zapomni. Po tym, co między nami zaszło raczej wątpiłbym w przestrzeganie zasad co do słowa. Znając go, pewnie po prostu droczył się ze mną, w głębi mając ubaw z tego, jak zakłopotany się czułem, próbując wytłumaczyć.
       Rozejrzałem się po korytarzu, tak na wszelki wypadek, po czym odwróciłem do Ryana z lekkim uśmiechem, kładąc wolną dłoń na jego klatce piersiowej, spoglądając w jego oczy.
       — Prooszę, nie widziałeś mnie tutaj. Pójdziesz ładnie spać, a mnie nigdy tu nie było.
        Spojrzał sceptycznie na moją dłoń, jednak starałem się wytrzymać presję chęci zabrania jej. Nie zareagował tak, jak ukrycie chciałem, czyli wiecie... dobra, nie ważne. Przynajmniej też nie zrzucił mojej ręki. Czyli wygrałem. Prawie. Ale wygrałem.
       — Czy ty próbujesz mnie targować? — zapytał z uniesioną brwią.
       — Niee... ale nie chciałbym też, żebym musiał. Pamiętasz ocenę? Powiedziałem, że nie robię nic z tych rzeczy w celach zyskania czegoś. No może w tym wypadku troszkę staram się być miłym — mówiłem, cały czas robiąc maślane oczka w jego kierunku.
       — Kurde, Jackson, łamię przez ciebie kolejne prawa. Jestem jednym z opiekunów i muszę mieć sytuację pod kontrolą, podczas gdy ty ewidentnie skradasz się, a po tym, jak usłyszałem już wcześniej kilka śmiejących się dziewczyn, przypuszczam, że idzie tam więcej osób.
       — No weź, a ty nie miałeś kiedyś siedemnastu lat? Nie podejmowałeś nigdy ryzyka? — Uśmiechnąłem się sugestywnie. — Na przykład wczoraj.
       — A jak coś wam się stanie?
       — Nic się nie stanie, zobaczysz.
       — Cholera, ryzykuję przez ciebie. Znowu — mruknął z desperacją. — Pracuję od niedawna, a już narażam się przez ciebie na stratę pracy kolejny raz. Zwolnij trochę, bo inaczej naprawdę stracę pracę szybciej niż ją zdobyłem.
       — Przepraszam — szepnąłem, czując się lekko winnym. Ale tylko trochę. Niby miał rację, ale przecież wiem, co robię. Nie raz uprawiałem seks z nauczycielem, nie raz robiliśmy klasową imprezę i nie tylko my. Mimo to, żeby jeszcze odrobinę podbudować go psychicznie, objąłem go nagle w pasie, na co tak jak chciałem zareagował głębokim zaskoczeniem, zastygając w miejscu.
       — Co ty... Jackson, co ty robisz? — zaczął z niepewnością, marszcząc brwi. — Próbujesz mnie przekonać dziecięcą metodą, tak? Jestem dorosły, przytulanka do mnie nie przemawia. Wciąż jestem na nie.
       Odsunąłem się od niego, dostrzegając błądzący na jego ustach uśmieszek rozbawienia. Byłem wręcz pewien, że uda mi się go przekonać. Odłożyłem butelkę na podłogę, następnie stając na palcach i przywierając wargami do ust mężczyzny. Tamten spiął się w zaskoczeniu, jednak powoli położył dłonie na moich biodrach. To było tak cholernie seksowne, że miałem ochotę olać imprezę i powtórzyć to, co zaszło między nami. Niestety Ryan popsuł moje marzenia, odsuwając mnie nagle od siebie.
       — Jesteśmy na korytarzu, przestań — mruknął lekko spanikowanym głosem, rozglądając się czy przypadkiem nikt nas nie zobaczył. Muszę przyznać, że teraz ja byłem lekko rozbawiony jego reakcją. — Nie myśl sobie, że to mnie przekonało — szepnął, przykładając pouczająco palec wskazujący do mojej klatki piersiowej, następnie przejeżdżając dłonią po swoich włosach. — Powiedz mi chociaż gdzie i po co idziesz.
       — Robimy imprezę na plaży, chcemy potańczyć i pobawić się, jako uhonorowanie wycieczki. No daj spokój, nie niszcz nam zabawy. A tak swoją drogą, jeszcze nie spałeś?
       — Nie, nie spałem i dzisiaj raczej szybko nie zmrużę oka. Nie dość, że stres nad waszym zdrowiem, to w dodatku wzięło mnie na wenę twórczą. Dlatego też tak późno usłyszałem te nastolatki. Od dwóch godzin robię szkice na płótnie.
       — To wiesz, możesz wrócić do swojej pracy, a ja do swojej — rzuciłem, puszczając do niego oczko. Mężczyzna przymknął oczy, zwężając usta w prostą linię. — I może porządnie się prześpij? Poza tym wiesz, jeśli będziesz spał, a ktoś z nauczycieli się dowie o imprezie, nie będą mogli ci nic zarzucić, w końcu spałeś. A tak będzie podejrzane, gdy na luzie będziesz sobie siedział.
       — Nic nie widziałem. Nic nie słyszałem. Nawet nie wiem, co tu robię — powiedział poważnie, następnie odwracając się. — Nie przesadźcie — mruknął, idąc przed siebie. Wpatrywałem się w niego uważnie, a gdy na moment odwrócił się, uśmiechnąłem się do niego szeroko z wdzięcznością. Gdy tylko zniknął za drzwiami, upewniłem się, że trzymam picie i pobiegłem na miejsce spotkania.



       Nie byłem pewien, ale prawdopodobnie minęła zdecydowanie godzina od momentu, gdy pojawiłem się na plaży. Zdążyłem już trochę wypić, ale mimo wszystko miałem pełną świadomość. Siedzieliśmy właśnie przy ognisku, śmiejąc się z głupich żartów znajomych, a w tle towarzyszyły jakieś zremiksowane piosenki, w końcu kumpel mógł pochwalić się umiejętnością na konsoli. Upiłem łyk piwa, gdy o mało nie oplułem się nim, gdy ktoś szturchnął mnie w ramię na powitanie. Zakrztusiłem się, momentalnie odsuwając butelkę od ust, czując jak po brodzie ścieka mi charakterystyczna substancja.
       — Kurwa, Ethan — mruknąłem zirytowany, ale mimo to z rozbawieniem, gdy chłopak zdążył już usadowić się obok po turecku. Wytarłem usta, następie szturchając go, na co tylko rozweselił się bardziej.
       — Gdzie podziała się twoja laska? — zapytał, uśmiechając się szeroko. Po alkoholu jego uśmiech wydawał mi się zdecydowanie bardziej seksowny. Otrząsnąłem się, gdy zdałem sobie sprawę, że wpatruję się w jego usta zbyt długo, dlatego sięgnąłem po łyk z butelki, aby nie musieć spojrzeć mu w oczy... co ewidentnie byłoby sugestią pocałunku, a przynajmniej tak bym się czuł. Chociaż w sumie... Jackson, nie.
       — Moja laska? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie, przełykając zawartość ust.
       — No wiesz, Rose. — Teraz zauważyłem, że trzymał w ręce piwo, które następnie otworzył i upił łyk.
       — A bo ja wiem. Może gdzieś tańczy? — Rozejrzałem się, poszukując przyjaciółki pomiędzy grupą nastolatków wygłupiających się. Wtedy dostrzegłem jak skacze w rytm muzyki, prawdopodobnie wykrzykując chwytliwy moment w piosence. — Mówiłem, moja laska robi striptiz przy głośniku — zaśmiałem się, wracając uwagą do prowadzonej właśnie rozmowy przez resztę osób. Z tego, co zrozumiałem, Sean opowiadał prawdopodobnie o sytuacji, z jaką spotkał się na ostatniej domówce. Pijani ludzie potrafią odstrzelić powalone rzeczy. Chociaż pod wpływem narkotyków są jeszcze śmieszniejsi, do teraz pamiętam sytuację, gdy kolega chodził wokół drzewa, jak twierdził szukając drzwi.



       — Alkoholik. — Usłyszałem rozbawiony głos nastolatka, który skoczył obok mnie na piasek. Aktualnie trzymałem rękę na ramieniu Rose, obejmując ją.
       — Ja? A w ręce kurwa Frugo z wodą święconą trzymasz? — odparłem ze śmiechem, spoglądając na trzymaną przez niego szklankę z zielonym drinkiem.
      — Żebyś wiedział — rzucił i upił łyk. — To którą Jackson dzisiaj przeleci? — zapytał, spoglądając kolejno na Rose, Tamarę i ich dwie znajome. Każdy spojrzał na niego z uśmiechem jak na idiotę.
      — Spieprzaj, dzisiaj nikogo nie przelecę. Zresztą, zanim rozpiąłbym Rose stanik to zdążyłaby złamać mi nos — mruknąłem niby zawiedziony, na co przyjaciółka z szerokim uśmiechem wtuliła się we mnie. — A ty jak co chwilę znikasz, to rozumiem każde zniknięcie to jedna osoba, którą przeleciałeś? — Poruszyłem sugestywnie brwiami, spoglądając na Rose, która cały czas tuliła się do mnie. — Te, co ty taka tulaśna? — Ona znów tylko zaśmiała się, wystawiając do mnie język.
       — Nie, ja też mam zamiar dzisiaj nikogo nie tykać. Pijemy, bawimy się, ale do tego nie trzeba pieprzenia, nie? — Odchylił się, spoglądając dalej w kierunku plaży, po czym z powrotem usiadł normalnie. — Ale ktoś chyba tego nie pojmuje. Słyszałeś, co tamci zrobili? — Upił drink, patrząc na mnie swoimi charakterystycznymi oczami. Pokręciłem głową, marszcząc brwi. — Stary, Rivers poszedł na miasto i jakieś dziwki przyprowadził. Laski nie dość, że uchlane, to jeszcze chyba nie tutejsze. Ciekawe czy w ogóle ogarniają co robią. W każdym razie przyprowadziły jeszcze kumpli, chyba są spoko. — Wzruszył ramionami, rozsiadając się wygodniej i spoglądając w kierunku morza. — Przyszedłem ogarnąć co tu za orgię robisz, że wszyscy tam a ty z laskami tu.
       — Cycki ogarniam — odparłem, uśmiechając się sugestywnie.
       — A co z „dotknij mi stanika a złamię ci nos”?
       — Weeź daj pomarzyć... Rose? — Spojrzałem na dziewczynę z bordowymi włosami, która ubrana była w czarny stanik z cienką, luźną bokserką narzuconą na to i krótkich dżinsowych spodenkach, dzięki czemu widoczny był jej tatuaż smoka na udzie.
       — Nie.
       — Ej, nawet nie zdążyłem zadać ci pytania. Idę przelecieć Ethana, zaczekasz? — Wyszczerzyłem się, ignorując kumpla, który szturchnął mnie w ramię z rozbawieniem.
       — W takim razie tak. — Odsunęła się, chwytając butelkę piwa wbitą dotychczas w piasku i upiła łyk. — Nie bądź za ostry, jeszcze mi go do seksu zniechęcisz — upomniała mnie, grożąc palcem.
       — Zapamiętam. — Wstałem, następnie wysuwając rękę do ciemnowłosego. — Chodź, nauczę cię co to znaczy uprawiać ostry seks.
       — Ta, chciałbyś — odparł, śmiejąc się tak jak pozostali i chwytając moją dłoń, dźwigając się i wstając.
       — No chciałbym, chciałbym — mówiłem, gdy zaczęliśmy iść w kierunku większej grupy nastolatków. — Nie mam gumek, więc nici z tego. Wybaczysz mi? — spytałem z uśmiechem, wskazując w kierunku nowych osób. — Chodź, ogarniemy kto tam w ogóle przyszedł.
       — Z bólem serca, ale wybaczę. — Pokiwał głową, spoglądając na mnie na moment z powagą. — Podobno Rivers był w klubie niedaleko i tak sprowadził ekipę.



       Odrobinę zakręciło mi się w głowie, ale mimo to wciąż śmiałem się. Oparłem głowę o dłoń, następnie przewracając się na plecy i chwytając za brzuch. Po chwili uspokoiłem się, powoli wstając, aby nie zwymiotować przez wymieszany alkohol. W uszach dudnił mi bas lecącej aktualnie piosenki, która powoli zbliżała się do końca. Chwyciłem podaną przez Tamarę szklankę, przechylając ją i wypijając zawartość, aż opróżniłem ją do końca. Pustą odstawiłem na miejsce, unosząc ręce do góry na znak, że dałem radę, co zostało uhonorowane wiwatem kilku rozbawionych osób.
       Usłyszałem zmianę piosenki, rozpoznając rytm utworu Aleksa Ferrari o charakterystycznym tytule Bara Bara Bere Bere, dlatego jak też kilka osób zacząłem klaskać z dopasowaniem, następnie śpiewając pierwsze słowa piosenki, do rytmu machając w górze zaciśniętą pięść. Klasnąłem, chwytając ze śmiechem dłonie Tamary, zaczynając tańczyć z nią. Po chwili nuciliśmy, wręcz krzywdząc biedne słowa piosenki, ponieważ mieszały nam się języki przez alkohol, a obcy język dopiero był ciężki w wymowie. Mimo wszystko w tym czasie nie wypiłem jeszcze aż tyle, a zresztą miałem mocną głowę więc czułem się całkiem trzeźwo, jednak procenty we krwi zrobiły ze mnie tradycyjnie imprezowicza.
       — A simo! Bara, bara, bara! Bere, bere, bere! — Prawie wykrzykiwała tańcząca ze mną dziewczyna, robiąc obrót, a następnie kręcąc biodrami i unosząc dłonie, tańcząc w ten sposób. Dotrzymywałem jej kroku, również tańcząc. W pewnym momencie do dziewczyny podbiegł Ethan, łapiąc ją na ręce, na co ta pisnęła. Odstawił ją szybko, zaczynając tańczyć do kolejnej piosenki tym razem Tacabro, Tacata.
       Tymczasem ja złapałem kręcącą się niedaleko Rose, stając za nią i chwytając jej ręce, zaczynając poruszać nimi do rytmu. Przyjaciółka zaśmiała się, w pewnym momencie z rozbawieniem specjalnie ocierając się o mój krok, po czym odwróciła się i bez dalszych podtekstów zaczęliśmy poruszać się w rytm. Zdecydowanie musiałem przyznać, że piasek odrobinę to utrudniał, ale jakoś dawaliśmy radę. Przybiliśmy piątkę, po czym złapałem ją za rękę, okręcając. Chwyciłem ją w pewnym momencie jak pannę młodą, okręcając się, na co ta ze śmiechem przybiła również piątkę ze swoją dziewczyną, która aktualnie również znalazła się w powietrzu.
       Po chwili z głośników pobrzmiewało Fly Project, Toca Toca, podczas gdy zacząłem tańczyć z kolejną osobą. Była to Andrea, koleżanka z klasy. Blondynka z krótkimi włosami, która ubrana była w zielone spodenki i jedynie czarną górę od stroju.
       — I see your eyes, every day, every night — zacząłem nucić, słysząc znajome słowa, na co dziewczyna zaśmiała się. Musiałem przyznać, że albo byłem pijany, albo poruszała się naprawdę dobrze. Odwróciła się do mnie tyłem, po czym zaczęliśmy tańczyć w ten sposób, cały czas o dziwo nie gubiąc rytmu. Chyba że tak tylko mi się wydawało.
       — Fajnie tańczysz — rzuciła dość głośno przy moich uchu, chcąc przekrzyczeć muzykę. Uśmiechnąłem się do niej szeroko, następnie również odpowiadając szczerym komplementem.



       Po tym jak zaspokoiłem pragnienie, zacząłem rozglądać się za kimś bliżej znajomym. Dostrzegłem idącego powoli kawałek dalej Ethana, dlatego nie wiele myśląc zacząłem biec w jego kierunku, następnie wskakując mu na barana.
       — Kurwa, grubasie — mruknął ze śmiechem, wracając do utrzymania równowagi po tym, jak prawie wywalił się przez nagłe zachwianie jej. Odruchem złapał mnie za nogi, żebym nie spadł, odwracając głowę, żeby prawdopodobnie dowiedzieć się kto był na tyle genialny, żeby go wystraszyć. — No, Jackson, mówiłem, że grubas.
       — Ja nie jestem grubas, ty jesteś mięczak — rzuciłem, wystawiając do niego język. Puściłem go, unosząc ręce do góry. — Whohoo! — Po czym z powrotem chwyciłem się go. — No, widzisz, coś tam siły masz!
       — Bym się przez ciebie wyjebał!
       — Też cię kocham. — Złożyłem mokry pocałunek na jego policzku, na co on udał przesadne obrzydzenie, jak najbardziej odchylając głowę w bok, po czym z uśmiechem pokręcił głową. — Ciesz się, Jackson zaszczycił cię obecnością! I w końcu to ja wystraszyłem ciebie, a nie ty mnie — mówiąc to, zeskoczyłem na ziemię, stając obok. — Chodź, szukamy mojej dupci, bo nigdzie jej nie widzę.
       Ciemnowłosy pokiwał głową, następnie zaczęliśmy iść równym tempem właściwie przed siebie, a po chwili zaczęliśmy sobie dokuczać, po czym przepychać się i w efekcie znokautowaliśmy siebie nawzajem, lądując w piasku ze śmiechem jak idioci. Gdy uspokoiliśmy się lekko, Ethan usiadł, spoglądając na mnie z uśmiechem.
       — Co się tak patrzysz? — spytałem po chwili. — Musimy ci poszukać laski, bo odnoszę wrażenie, że jak zaraz kogoś nie przelecisz to niestety padnie na mnie.
       Rozbawiony uderzył mnie w ramię, następnie kręcąc głową.
       — Nie, nie mam w zwyczaju pieprzyć się na imprezach. Poturbowałeś mnie, zemdliło mnie i jeszcze średnio ogarniam co się dzieje i jak mam się skupić to trochę mi się mózg jebie. Jakbym miał teraz włożyć penisa w pochwę to bym chyba kurwa jaskrawego oznaczenia potrzebował.
       Parsknąłem śmiechem, przykładając dłoń do czoła i zaciskając powieki.
       — Co się idioto śmiejesz, to jest stresujący moment. Raz w życiu próbowałem pod wpływem alkoholu, parę miesięcy temu. Laska rozebrała się, nogi rozłożone, a Ethan co? Kurwa zemdliło mnie po wódce i pobiegłem do łazienki wymiotować. Jakie to było tępe — mruknął, załamany swoją głupotą i wytrzymałością organizmu, przykładając dłoń do czoła. Niestety mój głośny śmiech na pewno nie był dobrą oznaką współczucia. — No co no? Nigdy nie miałeś wpadki w łóżku? — spytał, spoglądając na mnie. Już chciałem odezwać się, gdy doszło do mnie w ostatnim momencie, że chłopak nie wie o mojej orientacji. A może powinien wiedzieć? Raz się żyje, walić to!
        — Łóżkowa nie, ale wpadka tak. Całuję się z ratownikiem w tej takiej budce, wszystko fajnie, a tu cholera wchodzi jakaś babcia, bo chciała się zapytać o jakąś głupotę. Co to było... Odwaliła nam referat na temat oddawania czci szatanowi, coś tam gadała o moralności i inne bzdety, a na koniec jak się zirytowałem i odpowiedziałem jej, to jeszcze dostałem klapkiem w głowę. Cholera, taka babcia to ma siłę.
       Ethan podobnie jak ja przed chwilą śmiał się z opowiedzianej przeze mnie sytuacji, a gdy ponownie przeanalizował to w swoich myślach, otworzył szeroko oczy, spoglądając na mnie.
      — Jesteś gejem? — zapytał ze zdziwieniem, unosząc brwi.
      — Nie jestem gejem, lubię cycki. Bardziej biseksualistą z naciskiem na homo. Czyli zazwyczaj facet, ale dziewczyna też może być — wyjaśniłem, następnie wzruszając ramionami.
      — No nieźle. Czekaj, ty z tym pieprzeniem mówiłeś do mnie na poważnie?
      Uśmiechnąłem się sugestywnie, unosząc brew.
       — A chciałbyś?
       Ethan zamrugał powiekami, odwracając wzrok z ewidentnym zacięciem. Uniósł lekko kącik ust do góry, po czym niepewnie wzruszył ramionami. Po chwili jednak pokręcił głową, spoglądając na mnie.
       — Nie... jakoś nie — odparł, na co zaśmiałem się, aby zapobiec niezręcznej sytuacji, co podziałało, bo z powrotem ciemnowłosy widocznie poczuł się swobodnie. — Ej, mieliśmy szukać twojej dupci.
       — E tam, pewnie zaraz przyjedzie. Idziemy po chipsy?
       — Jasne — rzucił, zaczynając wstawać.



       Przetarłem dłońmi oczy, następnie podpierając się rękoma. Zaczynałem czuć się powoli zmęczonym, chyba zbliżała się moja godzina odwiedzin łóżka. Impreza była świetna, ale zdecydowanie wlałem w siebie zbyt wiele procentów, co średnio odbijało się na moim samopoczuciu. Zaczynałem wręcz przysypiać momentami, co rzadko kiedy mi się zdarzało.
       Siedząc na chłodnym piasku spojrzałem w kierunku wygłupiającej się grupki osób. Co prawda umowa była jasna, pijemy tylko alkohol... ale miałem wrażenie, że nasi obcy znajomi załatwili trochę narkotyków. Na szczęście niewiele osób chciało używek, w końcu z tym wiązało się jeszcze więcej zagrożenia, przecież w końcu byliśmy na wycieczce szkolnej.
       Wsłuchałem się w rytm miksu DJ Koltsov, Storm. To był jeden z moich ulubionych utworów. Przymknąłem oczy, słuchając jej sobie w spokoju, gdy nagle z transu wyrwała mnie jakaś osoba.
       — Jackson, nie usypiaj — zaśmiała się Alex, klepiąc mnie w ramię. — Zabawa się rozkręca! — krzyknęła, uśmiechając się szeroko, po czym odbiegła trzymając w ręku butelkę piwa.
       — Łyka? — spytał siedzący obok kolega, pokazując mi butelkę. Pokręciłem jednak w odpowiedzi głową.
       — Ale dzięki. Mam dość, rano zdechnę, jak jeszcze jedno w siebie wleję.
       Chłopak skinął głową, samemu biorąc łyk alkoholu.
       Spojrzałem w kierunku krzyków i pogwizdywania, przekręcając oczami, gdy jakieś dziewczyny, w tym poznałem jedną z plasticzek naszej klasy, ku wiwatom chłopaków, zaczęły ściągać bluzki, a jedna nawet stanik. Mogłem się założyć, że zdecydowanie narkotyki dodały jej odwagi. Chociaż w sumie, po pijaku wszystko jest fajniejsze. Zamrugałem oczami, zdziwiony swoim stanem. No tak, te chwile przed snem zawsze trzeźwieję na tyle, żeby doczołgać się do łóżka.
       Zmarszczyłem nagle brwi, w tłumie większości nieznanych mi osób, prawdopodobnie tamtych przyprowadzonych nastolatków, dostrzegając inną koleżankę z klasy. Właściwie to jej nie znałem, nasza zamiana zdań najdłuższa dotychczas to chyba gdzie mamy lekcje i odpowiedź. W każdym razie dobrze wiedziałem, że Lisa nigdy w życiu nie zrobiłaby tego, czego świadkiem właśnie byłem. Była najcichszą, najspokojniejszą dziewczyną w klasie... podczas gdy teraz właśnie zdjęła stanik, tańcząc z jakimś kolesiem. Obcym kolesiem. Niby spoko, może być, jej sprawa... ale kurwa, ta dziewczyna nie będzie miała po tym życia. Ewidentnie była upita i lekko znarkotyzowana. Na to wygląda, że alkohol obudził we mnie cholernego obrońcę.
       Wstałem powoli, starając się nie zwymiotować, zaczynając iść w kierunku grupki, słysząc coraz głośniejszą muzykę z radia. Kurwa, moja głowa.
       — Mała, ale majtki też! — rzucił rozbawiony, starszy od nas nastolatek. Musiał to być jeden z przyprowadzonych chłopaków z imprezy nieopodal. Lisa zaczęła się tylko śmiać, w rytm muzyki kręcąc biodrami, unosząc w pewnym momencie ręce do góry. Starałem się, naprawdę starałem się nie patrzeć jej w skaczące cycki. Żeby nie było, odnotować, że się starałem.
       — Da-jesz, da-jesz! — wiwatował inny, a w tym momencie zauważyłem, jak wyjmuje telefon z kieszeni, odpalając aparat. Hola, no bez przesady.
       — Lis, co z tobą? — powiedziałem głośniej do jej ucha, gdy znalazłem się obok.
       — Jackson, skarbie! — Wyszczerzyła się, przygryzając wargę i puszczając mi oczko. Nie wierzę, że ona naprawdę to robi.
        — Koleś, spieprzaj stamtąd, kocica daje czadu! — krzyknął tamten z telefonem, ewidentnie rozbawiony.
       — Weź się ogarnij, co? Sam spieprzaj! — odkrzyknąłem, chwytając ją za nadgarstek.
       — Obrońca się kurwa znalazł! Zabawę psujesz, lala tańczy jak ulał! — Przyłożył palce do ust, następnie wygwizdując, na co ubrana topless brunetka wybuchnęła śmiechem, ponownie kręcąc biodrami.
       — Lisa, przestań — mruknąłem, nie mając ochoty na kłótnię. Chwyciłem ją na ręce, starając się nie przewrócić, po czym zacząłem iść w przeciwnym kierunku do chłopaków, słysząc za sobą negatywne komentarze i buczenie.
       — Co ty odpieprzasz?! — wrzasnął tamten z oburzeniem, ale po chwili znów się rozweselił.
       — Jackson, ale ja chcę tańczyć! — pisnęła rozbawiona dziewczyna, machając nogami. — Tamten chciał mi pokazać inną część plaży, muszę wrócić! — powiedziała zalotnie, lekko bełkotliwym głosem. Spojrzałem jej w oczy, dostrzegając dziwną zmianę w źrenicach.
       — Kurwa, czym oni cię nafaszerowali?
       — Puuuść mnie! — Zaczęła się głośno śmiać, obejmując mnie rękoma wokół szyi, przyciskając gołe piersi do mojej klatki piersiowej. Starałem się nie zwracać na to uwagi. Jakoś.
       — Nie widzisz, co zrobił z tobą alkohol? Boże, ja też tak robię? — Zastanowiłem się, tak naprawdę na tę chwilę nic nie pamiętając. Niby czułem się trzeźwo, ale kto wie, czy będę pamiętał coś z tego rano.
       — Chcę uprawiać seks, bardzo. Mogę ci obciągnąć? — rzuciła przez śmiech, jednak coś mi mówiło, że to nie był żart.
       — Nie, nie możesz. Nawet nie wiesz, jak bardzo byś tego rano żałowała — mruknąłem, idąc w kierunku pensjonatu. Tyle dobrze, że tamci dali mi szybko spokój, zainteresowani resztą koleżanek. A ja wciąż nie miałem pojęcia gdzie były Tamara i Rose. W dodatku straciłem z oczu Ethana. Kurwa, dlaczego muszę zaczynać czuć się trzeźwym?
       — Ale ja ci chcę obciągnąć!
       — Zachowujesz się jak dziwka, przestań. — Jej zachowanie naprawdę zaczynało mnie irytować, cały czas tylko śmiała się i rzucała erotycznymi słówkami. Niedaleko terenu pensjonatu postawiłem ją na ziemi, starając się uciszyć. Zdjąłem z siebie koszulkę, następnie zakładając ją na dziewczynę, aby zakryć jej piersi.
      — Mrau... Będziemy uprawiali seks? — Uśmiechnęła się szeroko, gdy zacząłem za rękę prowadzić ją do budynku.
      — Proszę bądź cicho. Nikt nas nie może zobaczyć — szepnąłem, zaczynając powoli rozpaczać. Jak niby miałem nie obudzić żadnego nauczyciela, ciągnąc roześmianą dziewczynę po korytarzach? Mogłem to jebać i ją zostawić na pastwę tamtych kolesi.
      — A wtedy będziemy uprawiali seks?
      — Kurwa — mruknąłem pod nosem, unosząc wzrok do góry. — Tak. Jeżeli będziesz cicho aż znajdziemy się w pokoju, to będziemy tak dobrze uprawiali seks, że nie będziesz chciała przestać. Ale musisz być bardzo, bardzo cicho.
      Dziewczyna z podekscytowaniem szła dość cicho, pomijając obicie się o kilka rzeczy co jakiś czas cichy wybuch śmiechu zagłuszany przez dłoń, którą przyciskałem do jej ust w takich wypadkach. Poprowadziłem ją po schodach, a po chwili z ulgą znaleźliśmy się na piętrze. Ostatnia prosta i święty spokój. Wyjąłem kluczyk z kieszeni, przekręcając zamek. Uchyliłem drzwi, następnie wchodząc tam z koleżanką. Tamta usiadła na łóżku, wpatrując się we mnie z przygryzioną warga. Wszystko spoko, uspokoiłem się, że jesteśmy na miejscu... wtedy o mało nie schodząc na zawał. Z początku myślałem, że mam zwidy, ale po chwili jednak doszło do mnie, że tam naprawdę ktoś stoi.
      — Cześć Ryan — szepnąłem, opierając się o framugę i przymykając drzwi jakby nigdy nic z szerokim uśmiechem. — Jeszcze nie śpisz? — spytałem, przyglądając się jego ubiorowi. Dresowe spodnie, luźna koszulka i brak skarpetek oznaczały, że najwyraźniej albo spał, albo zbierał się do spania. Jeżeli spał... i go obudziliśmy... to inni nauczyciele też mogli to usłyszeć. Proszę, nie, nie...
      — Nie, bo banda dzieciaków postanowiła zabawić się na dworze — warknął. — Mam wyrzuty sumienia, wiesz?
      — Za tamten seks też masz wyrzuty sumienia? — odparłem z uśmieszkiem, unosząc brew. Dopiero wtedy dotarło do mnie z opóźnionym zapłonem, że naprawdę to powiedziałem. Cholera, Jackson, zacznij się gryźć w język, bo jeszcze powiesz o słowo za dużo. Mężczyzna zwęził powieki, następnie przekręcając oczami.
      — Żebyś kurwa wiedział. Do której oni mają zamiar być na tym dworze? Jest po trzeciej do cholery. Las Vegas to nie jest, nie przesadzajmy z tym nocnym życiem.
      — Oj zaraz przyjdą, nie denerwuj się...
      — Nikt nic sobie nie zrobił? Wychodził ktoś na miasto? — spytał szeptem, wpatrując się we mnie. Zirytowany chwyciłem jego ramiona, następnie mówiąc powoli.
      — Nie stresuj się, człowieku. To nie są dzieci...
         — Siedemnastolatkowie to niby nie dzieci? No tak, dorośli od razu. A jacy rozważni. Zero ryzyka, powaga, wiedzą co robią, mają odpowiedni wiek, aby to robić — zaczął szeptać z sarkazmem, coraz bardziej się denerwując.
       — Właśnie zostałeś pedofilem — odparłem ze szczerą miną, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej. — Jestem dzieckiem, nie?
      — Ale... nie o to mi...
      — Tak, tak. Ryan, słuchaj, im się nic nie stanie. Poodbijało trochę niektórym, ale jest w porządku. Widzisz, że wyglądam całkiem trzeźwo, prawda? — Miałem cholerną nadzieję, że tak jak się czułem, tak wyglądałem, a nie że w mojej wyobraźni stałem mężnie, broniąc imprezowiczów, a tak naprawdę bełkotałem coś niezrozumiałego, potykając się o własne nogi... — Zaufaj, że jest w porządku. — Wiecie? Chyba jest ze mnie całkiem niezły mówca. Już widziałem siebie na podeście, wygłaszając mowę pokojową, następnie udając się po Nagrodę Nobla. Ubrany w piękny garnitur, elegancki, poprawiłem mikrofon, następnie mając zacząć przemawiać o tymn jak dorosły poziom potrafią okazać obywatele równi mi wiekiem, gdy ktoś oczywiście musiał to zjebać. I to tekstem, który tego wieczora zaczął mnie wkurwiać.
      — Jackson, skarbie, obiecałeś mi, że będziemy się pieprzyć! — jęknęła dziewczyna z wnętrza pokoju, a w jej głosie słychać było zniecierpliwienie.
      Zwęziłem usta w cienką linię, wpatrując się w Coopera, który uniósł brew do góry. Zamknąłem powieki, pocierając dłonią kark. Wzruszyłem ramionami, spoglądając na buty, po czym westchnąłem głęboko. W sumie ta sytuacja nie była taka zła... bo albo mi się wydawało, albo Ryan poczuł się lekko zazdrosny. Poważnie. Taka typowa mina zaskoczonego urażenia i rezygnacji. Postanowiłem to niezwłocznie wykorzystać, lepsze to niż tłumaczyć, dlaczego koleżanka z pokoju upomina się o seks.
      — To ja chyba nie przeszkadzam... — szepnął, następnie stawiając krok do tyłu.
      — Poczekaj. — Złapałem go za rękę, spoglądając mu w oczy z uśmieszkiem. — Jesteś zazdrosny.
      — Co proszę? — powiedział szybko, jednak trochę nerwowo. — Nie obchodzi mnie twoje życie erotyczne, to co widzisz na mojej twarzy to pogarda tym, że w twoim wieku seks jest tak lekką, niepowiązaną emocjonalnie sprawą.
       — Och, emocjonalnie? — Uśmiechnąłem się, opierając o ścianę. — Rozumiem, że przegapiłem moment, gdy zakładając na penisa prezerwatywę w międzyczasie najwyraźniej mruknąłeś, że mnie kochasz? — spytałem z ironią, uparcie się w niego wpatrując. Odwrócił wzrok, uchylając usta, jednak bardziej grał na czas, nie mając pojęcia co odpowiedzieć. — Druga sytuacja, którą krytykujesz, samemu łamiąc zasadę.
      — Dobra, nieważne — odparł w końcu, najwyraźniej zrezygnowany. — Baw się dobrze — rzucił na odchodne, ale gdy stał obrócony tyłem, ponownie go do siebie przyciągnąłem za nadgarstek.
      — Nic mnie z nią nie łączy, nie mam zamiaru uprawiać z nią seksu. Jest pijana, bałem się, że nie trafi do pokoju, dlatego ją odprowadziłem. Jest u mnie tylko dlatego, że nie wiem gdzie jej pokój. Czy twoje ego, że nie wystarczasz mi w seksie zostało unormowane? — dodałem na koniec złośliwie, chcąc, aby w końcu zaczął mnie normalnie słuchać.
       — Hej, to był tylko raz, nie pozwalaj sobie — szepnął, przykładając palec do mojej klatki piersiowej. — Idź i pilnuj koleżanki. Dobranoc.
       — A może trójkąt? — Poruszyłem sugestywnie brwiami, uśmiechając się szeroko. Mężczyzna otworzył szerzej oczy, odruchem stukając mnie w ramię, jakby urażony tą propozycją. — No co, tak tylko mówię — zaśmiałem się, milknąc, gdy na korytarzu rozległ się cichy śmiech i odgłosy wchodzenia po schodach. Najwyraźniej ludzie powoli zaczęli wracać z plaży. Najgorsze jednak było to, że dopiero teraz do mnie doszło, gdzie rozmawialiśmy na te wszystkie tematy. Co prawda szeptem, ale kurwa, to jednak był korytarz. — Dobranoc — rzuciłem szybko, wchodząc do pokoju, podczas gdy mężczyzna zaczął szybko wracać do siebie. — Co ty robisz? — zapytałem szybko, marszcząc brwi, dostrzegając jak dziewczyna znów bez koszulki trzyma w dłoniach swoje piersi, bawiąc się nimi.
       — Patrz jak one śmiesznie skaczą — zaśmiała się, podrzucając piersi lekko w górę, przez co falowały one w dość seksowno-zabawny sposób.
       Westchnąłem, przekręcając oczami i uśmiechając się lekko. Chwyciłem koszulkę z podłogi, z powrotem zakładając ją na dziewczynę. Ta znów pisnęła „zostaw!”, śmiejąc się i odpychając mnie od siebie. Spróbowałem ponownie, ale wtedy postanowiłem po prostu zrezygnować ze starań. Odkryłem kołdrę, kładąc się na łóżku i właśnie miałem pociągnąć ją za sobą, gdy dziewczyna wskoczyła nagle na moje biodra, wyraźnie rozbawiona.
       — Lisa, proszę, chodźmy spać — mruknąłem, uśmiechając się lekko.
       — Ale ja nie chcę! — wymamrotała, a ja powoli zacząłem odnosić wrażenie, że dziewczyna staje się śpiąca. Co za cudowny moment. Najwyraźniej brak głośnej muzyki, ciemność i senna atmosfera zaczęły zachęcać ją do odpoczynku tak samo jak mnie.
       Spojrzałem jej w niebieskie oczy, które teraz wydawały się naprawdę ciemne. Zaskoczyła mnie nagle, gdy pochyliła się i pocałowała mnie. Z początku zwyczajnie, po prostu muskając moje wargi, ale wtedy szybko przeszła na kolejny etap, zaczynając podejmować próby zabawy z moim językiem. Po chwili opamiętałem się, lekko odpychając ją od siebie i zmuszając się do uśmiechu, aby nie poczuła się urażona. Ściągnąłem ją z siebie, podczas gdy mimika jej twarzy wciąż odzwierciedlała lekkie zaskoczenie.
       — Spać — szepnąłem, odwracając ją i przytulając się do jej nagich pleców. — Porozmawiamy rano, okej? — spytałem spokojnie, chcąc wprowadzić ją w senny stan głosem.
       — A będziesz mnie przytulał? Ja lubię się przytulać — odparła, o dziwo będąc teraz spokojną.
       — Tak, będę cię przytulał — szepnąłem dość czułym głosem, przykrywając nas kołdrą.
       Miałem szczerą nadzieję, że nikt nie będzie pamiętał tego, co wyprawiała, albo chociaż nie zwrócą na to uwagi. Co prawda te ciche osoby często są tak naprawdę w głębi nieokiełznane, ale z tego, jak zdążyłem zauważyć Lisa nie miała zbyt odpornej psychiki na docinki. Chociaż kto wie, może się mylę. Po prostu przypominało mi to sytuację, gdy raz wypiłem zdecydowanie przesadnie alkoholu, co nieźle zakręciło mi w głowie. Rano czułem się okropnie, nie miałem pojęcia, co robiłem, a w dodatku starszy chłopak, który tam ze mną był, praktycznie krok w krok znajdował możliwość pożartowania z moich głupich wyczynów. Teoretycznie to nie jej wina, że tak się zachowuje.
       Leżałem, wpatrując się w ścianę i słuchając równego tykania zegarka. W pewnym momencie poruszyłem dziewczyną, z uśmiechem zdając sobie sprawę, że zasnęła. Ostrożnie usiadłem, chwytając koszulkę i powoli ubierając w nią prawie bezwładną dziewczynę. Nie chciałem, żeby Ethan wrócił do pokoju i na dzień dobry oglądał piersi koleżanki. Niech się pieprzy, chce oglądać cycki to niech się postara laskę poderwać. Zaśmiałem się pod nosem, ponownie przytulając do Lisy. Było całkiem fajnie, ale tak szczerze, wolałem przytulać się z Ryanem. Oj zdecydowanie wolałem...


Szczęśliwego Nowego Roku! 

Wiem, że jeszcze kilka godzin do niego, ale już życzę na zapas. :D Pozdrawiam czytelników, którzy jak Imcia siedzą w domu i właśnie czytają, tak samo jak pozdrawiam tych co balują jak Jackson. :D Tylko tam bez przesady, żeby Was nie trzeba było wyprowadzać jak Lisy. :D
Nie było mnie, bardzo, bardzo długo. Teraz możecie się ustawić w kolejce kto mnie za to zabije ;-: Ale za to wracam w niezłym terminie, akurat przed nowym rokiem! Dlaczego taka przerwa? Powodów było wiele. Tutaj brak weny, tu szkoła daje popalić, tu niechęć, tu akurat wciągnęła mnie gra The Last of Us... różnie to bywało. Mogłabym obiecać, że od teraz będzie regularnie, ale nie chcę Was kłamać. Przed przerwą świąteczną nauczyciele pożegnali nas już słowami, że ten semestr będzie piekłem.
Pozdrawiam!