28 kwietnia 2015

3. Plan.

       Z uśmiechem wymalowanym na twarzy przekroczyłem próg klasy, gdzie miały się odbywać moje ulubione zajęcia w tygodniu. Spojrzałem kątem oka w kierunku biurka, gdzie rozpakowywał się Ryan. Tym razem zająłem miejsce obok Rose, ponieważ nie było dzisiaj Tamary, czyli siedziałem w pierwszej ławce.
       Nauczyciel miał na sobie białą koszulkę, a na to narzuconą granatową rozpiętą marynarkę. Jego skupione ciemnozielone oczy rozejrzały się po klasie, najwyraźniej przeliczając osoby. Jak można nie zauważyć tego, jak seksowny był ten mężczyzna? To nie mieściło się w skali seksapilu. Przygryzłem wargę, ponownie rozmarzając się o tym, jak potwornie chciałbym usłyszeć jego jęki, lub ochrypły napalony głos, gdy wypowiada moje imię. Ciekawe jaka była jego ulubiona pozycja? Dla niego mogę nawet krzyczeć z bólu.
       Poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramie, dlatego spojrzałem na dziewczynę z ławki. Swoją drogą, nigdy nie opisałem jej. Rose to całkiem śliczna dziewczyna, której falowane bordowe włosy opadają poniżej ramion, czasami okalając biust. Ubiera się przeważnie w ciemnych kolorach, od luźnych bluz po bokserki z głębokim dekoltem. Na ogół stara się ona trzymać z dala od innych, którzy nie należą do naszej paczki.
       — Zdążyłam obczaić jego całego Twittera.
       Uniosłem brew, patrząc na nią z podejrzeniem. Po pierwsze, dlaczego sam na to nie wpadłem. Po drugie, dlaczego szukała informacji o nim...?
        — Nie bądź zazdrosny. — Zaśmiała się cicho, kątem oka pilnując czy nauczyciel nie patrzy w ich kierunku, podczas tłumaczenia czegoś. — Zrobiłam to, bo chcę żebyś szybciej się na niego napalił.
       Przyłożyłem rozłożoną dłoń do czoła, na znak, że jej głupota przebija granice.
       — W sensie, no... Och, po prostu słuchaj. — Umilkła, gdy mężczyzna na moment popatrzył na ich ławkę. — Najważniejsze. Nie ma nikogo — powiedziała z ekscytacją w głosie.
       Uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ teraz miałem pewność, że on naprawdę jest moim ideałem. Zauważyłem, że podsuwa kartkę w moją stronę. No tak, pan Cooper zrobił się dziś jakiś smętnie poważny, a Rose wolała nie ryzykować uwagi.
       uwierz, jest tak seksowny, że sama chciałabym go w łóżku ;3 a wiesz czego jeszcze bardziej bym chciała? mieć możliwość patrzenia jak cię pieprzy *-*
       Przeczytałem napis z nieukrywanym zaskoczeniem, następnie zwężając usta w cienką linię. Chwyciłem długopis i zacząłem odpisywać, kręcąc głową.
        jesteś chora xD wciąż ci się to podoba? obejrz sobie porno :D
        Dziewczyna przeczytała napis i zaśmiała się cicho.
        no weź, wyobrażasz sobie radość Tamary? może wciągnąłbyś go w seks w czwórkę, o matko, wyobrażasz to sobie!! ciekawe czy by mu stanął, gdyby widział jak się z nią dotykamy
        Powstrzymałem się przed parsknięciem śmiechem. I to ja mam chore fantazje seksualne? Poniekąd dość zabawna propozycja... Muszę to zapamiętać. Od niedawna wiedziałem, że Rose podobają się moje związki erotyczne, w jakiś sposób ją to... podniecało? Nie uważałem, że to dziwne, gdy mi to powiedziała, zareagowałem najpierw z wytrzeszczonymi oczami, a następnie przyłożyłem dłoń do czoła, uśmiechając się. Lubiłem ten gest, takie pokazanie komuś, że jest nienormalny, tym samym go nie obrażając.
       Właśnie miałem odpisać, że może o tym pomarzyć, jednak niedane mi było dokończyć. Cóż... Zrozumcie, nie chciałem tego zrobić. Kartka w ekspresowym tempie znalazła się w moich ustach, w zasadzie odruchem paniki.
       W sali zapanowała cisza, którą po chwili przerwał początkowo śmiech Rose, a potem reszty. Ryan jednak stał wciąż z uchylonymi ustami i wysuniętą ręką w kierunku ławki. Z jego twarzy wyczytałem, że był nieźle zaskoczony i nie wiedział jak zareagować.
       — Jackson? — spytał z uniesioną brwią.
       Nie wiedziałem co zrobić, dlatego uśmiechnąłem się i zacząłem próbować przerzuć kartkę. O nie, wolałem ją zjeść, niż miałby to przeczytać...
       Mężczyzna oparł dłonie na biodrach, patrząc na mnie wyczekująco. Mówiłem już, że jest nieźle zbudowany? Poczułem się dość głupkowato, mając usta wypełnione kartką. Zapewne wyglądałem jak chomik, ale najgorsze było to, że papier zaczynał dziwnie smakować. Reszta klasy zwijała się już ze śmiechu, razem z Rose.
       — Cóż, smacznego — powiedział, ale najwyraźniej nie miał zamiaru odchodzić.
       Skrzywiłem się lekko, z obrzydzeniem przeżuwając papier. Ohyda. Zrozumiałem, że czekał aż się poddam. O nie, nie ma tak łatwo. Zacisnąłem rękę na kolanie, aby jakoś to odreagować i oparłem się beztrosko o oparcie, również na niego patrząc. Z papieru zbiła się już spora kulka, którą w zasadzie bałem się przełknąć. Właściwie to nie wiedziałem, co dalej. Sądziłem, że sobie pójdzie, a ja w spokoju to wypluję.
       — Niezła taktyka, ale lepiej ją przemyśl. — Pokręcił głową. — Idź to wypluj, bo zaraz się zakrztusisz, albo nie wiem co jeszcze. — Odszedł z rezygnacją, widocznie darując nam to.
       Chciałem pokazać, że mnie nie złamie. Cóż, są jednak rzeczy, których nie udowodnię. Wstałem od ławki, podchodząc do drzwi i wyjmując z ust zawartość, następnie wrzucając to do kosza. Niczym skazaniec wróciłem na swoje miejsce, słuchając tego o czym mówił Cooper.
        W momencie, gdy on opowiadał o jednej z epok i metodzie wykorzystywanej przy sztuce, zdążyłem już napatrzeć się na niego za wszech czasy. W ubraniu jest przystojny i męski, ale wolałbym go widzieć bez. Zdecydowanie.

       Po południu, z racji, że zbliżał się weekend, odwiedziła mnie Rose. Rozmawialiśmy na różne durnowate tematy, gdy o siedemnastej przyszła Tamara. Bordowo włosa streściła jej cały przebieg lekcji, podczas gdy ja sprawdzałem coś na telefonie.
       — Jackson, nadal nie pokazałeś tego Tamarze! — rzuciła przyjaciółka, wstając na równe nogi. — Czekaj, zobaczysz, to jest boskie.
       Zacząłem przyglądać się jej, jak krząta się beztrosko po moim pokoju. Nie przeszkadzało mi to, cieszyłem się, że czuje się jak w domu. Na początku nie rozumiałem, o co jej chodziło, dopóki nie zaczęła krążyć wokół szafy. Otworzyła jej drzwiczki i zaczęła wygrzebywać różne pudełka z jej dna. W końcu trafiła, co zasygnalizował jej pełen ekscytacji pisk. Pokręciłem głową, uśmiechając się pod nosem.
       Rose podbiegła do łóżka i położyła się na nim obok Tamary. Pokazała jej gruby zeszyt, obity grubą skórzaną okładką z różnymi naklejkami na niej. Odpięła guzik i otworzyła na pierwszej stronie. Przygotowałem się już w tym czasie na ponowne słuchanie swojej historii. Wiedziałem, że Rose zna już chyba każdy wpis. Reagowałem na to obojętnie, skoro jej się to podobało, nie będę jej bronił.
       — Od kiedy się zaczęło, to dobrze wiesz. Dziwne, że jeszcze nie pokazałam ci listy! — mówiąc, wskazywała palcem na stronę. — Trzymaj.
        Tamara chwyciła przedmiot i zaczęła go przekartkowywać, coraz bardziej rozszerzając oczy.
       — Kurczę, ten zeszyt ma ze sto stron, a ty jesteś prawie przy połowie wypełniania. Poważnie tylko dwa lata ci to zajęło? — spytała, kręcąc głową.
       — Ponad połowa stała się w pierwszych miesiącach po pierwszym stosunku. Trochę się chłopak załamał po rozłące i zaczął sypiać z kim tylko się dało. No oczywiście, przestrzegając tych swoich zasad. — Dodała. — Rok po wszystkim w końcu się ogarnął i przystopował, wracając do zauroczeń głównie nauczycielami, ale nie tylko. Byłoby tego więcej, ale czasami mu nie wychodziło. — Zaśmiała się jakby złośliwie, patrząc na mnie.
        — Masz zdjęcie z każdym z tych chłopaków... — mówiła, jakby naprawdę zahipnotyzowana, przekładając kartki.
       — Owszem — tym razem ja postanowiłem mówić. — taka tradycja. Tak samo, jak wszędzie pisze data poznania się, ich imię i nazwisko, parę informacji i inne dopiski.
       — W zasadzie to tak jakbyś kolekcjonował partnerów seksualnych.
       — Nie nazwałbym tak tego. Nie zdobywam chłopaków dla kolekcji, te wpisy robię przy okazji. — Wyszczerzyłem się, w końcu odrywając wzrok od ekranu urządzania. — Zobaczysz, już za niedługo pojawi się tam zdjęcie Ryana.
        Dziewczyny zachichotały razem, patrząc na mnie.
        — Coś ci na razie nie idzie. — Pierwsza odezwała się Rose, chcąc się ze mną przedrzeźniać.
        — No bo nie zacząłem nic w tym kierunku. — Mruknąłem, udając obrażonego i wróciłem wzrokiem do telefonu. — Obraziłem się na was.
        — Ooo, biedactwo. — Spojrzała z powrotem na książkę. — Wiesz, co jest nie fair? Patrz, jakie on czasami ma ciacha w łóżku! Też tak chcę!
        — Ja ci nie wystarczam? — Tamara wydęła wargę, marszcząc brwi.
        — I znów się zacznie — rzuciłem, śmiejąc się cicho.

        Kolejny tydzień, kolejne siedem dni na oglądaniu go jedynie podczas przerw, w dodatku gdy miałem lekcje na tym piętrze, gdzie był. Tym razem wydarzyło się coś ciekawego.
        Któregoś dnia, siedząc na korytarzu i czekając na lekcję historii, uniosłem głowę, mając wrażenie, że ktoś mi się przygląda. Lepiej być nie mogło, Ryan stał na końcu korytarza, kilka metrów ode mnie. O dziwo, gdy na niego spojrzałem, wciąż robił to samo. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, aż zaczął powoli spuszczać wzrok, jakby taksując mnie spojrzeniem. Następnie odwrócił głowę, z powrotem pilnując porządku na korytarzu.
        Dla niego był to zwyczajny kontakt wzrokowy, dla mnie oznaka, że zauważył moje zainteresowanie nim... i nic z tym nie zrobił. Gdyby z początku mu to przeszkadzało, pewnie bardziej prawdopodobne było, że posłałby mi niechętne spojrzenie. Może nie znałem się na spojrzeniach tak dobrze, ale raczej uważam, że było one pełne pewnego rodzaju ciekawości, niepewności czy jego myśli są słuszne.
       W końcu nastała moja błogo wyczekiwana lekcja zajęć artystycznych. Podczas tej godziny mieliśmy wykonywać pierwszą pracę zadaną przez niego. Rysunek mógł być dowolnej formy i wielkości, ale miał nawiązywać do Egiptu. Żeby mieć więcej czasu na wszystko, zacząłem już zastanawiać się nad tym co stworzę. Wybrałem zwyczajne szkicowanie, a następnie pokolorowanie kredkami. Na „modela” wybrałem Anubisa, egipskiego boga śmierci.
       Zająłem miejsce tradycyjnie w ostatniej ławce, obok Ethana, jednego z moich niewielu klasowych kumpli, z którymi potrafiłem się dogadać. Właściwie należałem do tej klasy od niedawna, tak więc dla nich wciąż byłem tym nowym. Słuchając poleceń i porad Ryana, zaczynałem już powoli szkicować ołówkiem prosty rysunek. Uznałem, że to nie wymaga tak wiele pracy, a za wykonanie dostanę zadowalającą mnie ocenę. Jedne ze słów, które wypowiedział brunet, szczególnie przykuły moją uwagę. Znaczy nie z początku, a dopiero po chwili, ale jednak.
       — Jeżeli ktoś nie zdąży, nie ma zabierania prac do domu. Wtedy możecie przyjść na kółko, ponieważ na następnej lekcji chcę rozpocząć kolejny temat.
       — Kiedy jest to kółko? — spytała jedna z dziewczyn, której imienia ciężko było mi zapamiętać.
       — Zawsze w piątki o piętnastej — odparł życzliwie.
       Kreśląc kolejne linie, zastanawiałem się nad tym, czy mój plan mógłby wypalić. Uznałem, że dzisiejsze kółko byłoby niepowtarzalną okazją do rozmowy z nim. A może i nie tylko rozmowy?
       Zmazałem gumką szkic, zabierając się za coś bardziej szczegółowego, aby zabrało mi wystarczająco dużo czasu. Zamiast prostego rysunku z hieroglifów, zabrałem się za rysowanie rysunku w 3D, przestawiając boga jako zwierzę podobne do szakala, stojące na dwóch tylnych łapach jak człowiek. Nie pomijałem żadnych szczegółów, czy to pazurów, czy poszczególnych konturów mięśni. W ten sposób, gdy dobiegł koniec lekcji, byłem dopiero na etapie rozpoczynania kolorowania.
       Teraz wystarczyło przeczekać do wybicia pożądanej godziny.

✖✖✖✖✖✖

Rozdział krótszy od poprzednich i wyjątkowo nie ma scen dla dorosłych, ale jakieś sensowne wprowadzenie musi być. ;)
Teraz postaram się pisać Prowokatora szybciej, a nie z taką przerwać czasową.
Cieszy mnie, że są osoby zainteresowane tym blogiem! ♥

04 kwietnia 2015

2. Pierwszy kochanek.


      Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. Przerwy znów spędzałem na przeglądaniu stron internetowych. Musiałem wytrzymać do piątku, ponieważ w ten dzień zawsze miałem zajęcia artystyczne, co równało się z zobaczeniem go. Do upragnionego dnia pozostał tylko dzień. Podziwiałem, że usiedziałem już tak trzy dni.
      Uniosłem głowę znad smartphone'a i zauważyłem Ryana, który najwyraźniej miał akurat dyżur na tym piętrze. Stał obrócony tyłem, dlatego mogłem w pełnej okazałości przyglądać się mu.  Dżinsowe męskie rurki idealnie uwydatniały jego pośladki, a granatowa koszulka dodawała lekkiego mroku. Podobał mi się w takiej wersji. Właściwie to w jakiej by mi się nie spodobał?
      Dlaczego nie mogłem mieć już za sobą prób zachęcenia go? Byłoby o wiele lepiej. Zamiast siedzieć tutaj i podziwiać jego umięśnienie, miękkie, rozczochrane włosy i jędrne pośladki, mógłbym przyglądać się innej, bardziej skrytej części jego ciała. Przygryzłem wargę, starając się skupić myśli nad czymś innym, ponieważ jak tak dalej pójdzie, to będę musiał nosić bluzę owiniętą wokół przodu spodni...
     Kolejna czwartkowa lekcja, jeszcze dwie i do domu. Pani z historii opowiadała właśnie o wojnie secesyjnej, podczas gdy ja wpatrywałem się beznamiętnie w ławkę. Nudziłem się potwornie, zwłaszcza że nie przepadałem za historią. Zacząłem bazgrać po kartce trzymanym w dłoni długopisem, próbując odlecieć myślami. Dlaczego z Cooperem nie mogło pójść tak łatwo, jak z Lucasem?
      
     Schowałem niedbale zeszyt do torby i podążyłem korytarzem w kierunku oddziału, gdzie znajdowały się sale gimnastyczne i mój cel. Nie specjalnie mi się śpieszyło, nie miałem ochoty wychodzić na dwór, więc zapowiadał się przede mną dzień lenistwa. Typowe gubienie się po internecie.
     Szkoła była już niemal pusta, większość, ale nie wszyscy skończyli już lekcje. Powinienem był być godzinę temu w domu, ale musiałem zostać poprawiać sprawdzian z fizyki. Zbliżało się wystawianie ocen, a ja ostatnio zaniedbałem parę przedmiotów. Z tego też względu tułałem się po pustym korytarzu, mając nadzieję, że tak jak mówiła pani Stacey, zastanę jeszcze wuefistę. Musiałem poprawić ocenę ze skoku wzwyż, ponieważ groziła mi z tego jedynka.
      Właśnie zaczęła się kolejna lekcja, więc moje kroki odbijały się echem po korytarzu. W końcu wszedłem do mniejszego skrzydła budynku i już po chwili byłem pod drzwiami. Zapukałem, nie czekając na reakcję, po prostu nacisnąłem klamkę. W pokoju wuefistów nie trzeba było czekać jak przed nauczycielskim, tutaj pukało się z grzeczności i wchodziło.
      — Dzień dobry... — Już miałem zacząć, gdy ku mojej irytacji przerwał mi. W sumie nie przeszkadzało mi, że to akurat jego głos mi przerywał... Musiałem to załatwić i iść stąd jak najszybciej, nie za dobrze wpływała na mnie jego obecność. Musiałem się pozbyć tych specyficznych myśli.
      — Jackson, pani Stacey mówiła, że mnie szukałeś. — Uśmiechnął się szeroko, rzucając mi dziwne spojrzenie i taksując całego szybkim spojrzeniem.
     — Tak, tak, ja w sprawie... — Wzrok, którym mnie obdarzył, na moment odebrał mi mowę i zapomniałem po co tu przyszedłem. Dlaczego myślałem o nim w ten sposób, to normalne w tym wieku? Kurwa, mam dość okresu dorastania. — W sprawie skoku wzwyż. — Zauważyłem, że mężczyzna podchodzi w moim kierunku powolnym krokiem. Lucas, a raczej pan Lucas Timer był dorosłym mężczyzną, pracującym od kilkunastu lat w gimnazjum*. Miał ciemne blond włosy i ciemnoniebieskie oczy, a jego twarz przyozdabiał niewielki zarost. Jak na wuefistę przystało, był dobrze zbudowany. Nie potrafiłem ocenić ile miał lat. Nie był zbyt młody, ale też nie był przesadnie stary. Nie wiedziałem ile mógł mieć, gdzieś koło trzydziestu kilku? — Nie było mnie podczas zaliczania tego i teraz chciałem zapytać, kiedy mógłbym to zdawać. — Spytałem nieco speszony bliskością nauczyciela. Może i po prostu podszedł do mnie, ale na moje wyobrażenia było to zdecydowanie zbyt blisko.
      — A kiedy by ci pasowało? — Zapytał.
      Dostrzegłem w jego oczach dziwny błysk, nie wspominając o tym, że teraz stał zdecydowanie zbyt blisko. Nasze klatki piersiowe dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Starałem się nie okazywać uczucia niezręczności, jeszcze mógłby sobie pomyśleć coś dziwnego. Nagle pomieszczenie wydało mi się dziwnie małe, znaczy, zawsze było niewielkie. Zauważyłem z niesmakiem, że mężczyzna był ode mnie wyższy co najmniej o półtorej głowy. Dlaczego wydawało mi się dziwnie małym pokojem? Ponieważ, gdy zrobiłem mały, ledwo zauważalny kroczek w tył poczułem za sobą ścianę.
     Uchyliłem usta, żeby odpowiedzieć jak najszybciej i wyjść, gdy on niespodziewanie ścisnął moje nadgarstki i uniósł je nade mnie, w tym samym momencie pochylając się i przywierając do moich ust. Zmarszczyłem zaskoczony brwi, podczas gdy on pochylał się, wciąż kontynuując pocałunek. Jęknąłem cicho, próbując się odsunąć, co jedynie ułatwiło mu dostęp do wnętrza moich ust. Miałem, a raczej mógłbym spróbować mieć możliwość odsunięcia się, ale... ciekawość zwyciężyła. Nigdy nie miałem swojego pierwszego, prawdziwego pocałunku, jedynie zwykłe muśnięcia. Po chwili poczułem jego język w swoich ustach, nie bardzo wiedząc co robić. Zacząłem po prostu próbować skupić się na chwili.
     Po chwili doszło do mnie, że przecież nie mogłem. To było nienormalne, złe, chore... i w pewnym stopniu przyjemne. Nie wiedziałem dlaczego, ale podobała mi się ta lekka dominacja. Jednocześnie bałem się konsekwencji. O kolejnym minusie uświadomił mi fakt, gdy mężczyzna nie czuł się wygodnie pochylając i po prostu chwycił mnie pod udami, uprzednio zrzucając z mojego ramienia torbę i podniósł mnie bez problemu, jakbym był dla niego zwyczajną lalką. Ani trochę nie zmęczył go ten ruch. To oznaczało, że był o dużo silniejszy, w sumie czego się spodziewać?
     Owinąłem go nogami wokół bioder, a rękoma wokół szyi, pozwalając, aby pogłębiał pocałunek. Zaczynało mi odrobinę brakować powietrza, ale nie wiedziałem jak o tym poinformować. Podjąłem próbę nabrania powietrza, ale zamiast tego wyszło mi coś na wzór jęku. Mężczyzna odsunął w końcu usta, również oddychając nieco głośniej i uśmiechnął się lekko z uchylonymi ustami.
      — Podobało się? — Szepnął, składając rozgrzane pocałunki wzdłuż mojej szyi.
      Kompletnie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Czy mi się podobało? Sam już nie wiedziałem. W sumie było całkiem przyjemne, ale to nie było normalnie, nikt tak nie robił. A może robił?
      Pokiwałem niepewnie głową, przymrużając oczy, gdy jego wargi muskały jeden z obojczyków.
      — A chcesz więcej? — Spytał, teraz szepcząc tuż przy moim uchu. Tym razem jednak nie czekał na odpowiedź, ponieważ kontynuował wypowiedź. — Masz w sobie coś, że wyróżnia cię spośród innych, wiesz? — Urwałem na moment oddech, gdy poczułem jak wsuwa rękę pod moją koszulkę, muskając skórę palcami. — Jesteś cholernie seksowny i kusisz sobą do tego stopnia, że nie potrafiłem się powstrzymać. — Zaśmiał się cicho, patrząc teraz prosto w moje oczy rozpalonym wzrokiem. Znów pochylił się, wpijając się w moje usta.
      Byłem kompletnie zszokowany, nie wiedziałem, czy bardziej reagować na to, co mówił, czy na to, że powoli zdejmował ze mnie koszulkę. Na moje policzki wpłynął delikatny rumieniec, gdy poczułem jak w jego spodniach pojawia się namiot. Widocznie zauważył moje zaskoczenie na twarzy, ponieważ uśmiechnął się szeroko i rzucił:
      — To dzięki tobie.
      Milczałem, patrząc przez chwilę na jego oczy, po czym na usta. Działałem na niego w ten sposób? Postanowiłem zignorować wszystkie niepewności. Przecież nic mi się nie stanie, a w dodatku dowiem się jakie to uczucie. Poza tym, gdyby to komuś powiedział, on miałby większe kłopoty niż ja, więc na pewno będzie trzymał to w sekrecie. Otaksowałem go ponownie wzrokiem, napięte mięśnie, rozgrzany oddech i pełne podniecenia spojrzenie. Był ode mnie dużo starszy, co również wprowadzało mnie w lekkie obawy. Wiek gra tutaj istotną rolę, szczególnie jeśli chodzi o to, jaki ból odczuję. W sumie na pewno był już doświadczony, a to lepiej. Czemu by nie, jeżeli nie spróbuję, będę żałował.
      Wsunąłem dłonie do jego włosów, przyciągając jego usta do swoich. Teraz to ja spróbowałem zdominować go w pocałunku. Było to ciężkie, ponieważ wciąż nie wiedziałem dokładnie jak się całować, ale postanowiłem zadziałać instynktem. Do moich uszu dobiegł brzdęk zamykanego zamka, który widocznie przekręcił wolną ręką. Wciąż trzymając mnie wokół bioder, zaczął ostrożnie cofać się, wymijając stół, po czym usiadł na kanapie. Jęknąłem cicho, gdy ścisnął obiema dłońmi moje pośladki, tym samym sprawiając, że przycisnąłem się do jego klatki. Odsunąłem się od jego ust.
      Jednym ruchem ściągnął ze mnie koszulkę, po czym zrobił to samo ze swoją, dzięki czemu moim oczom ukazał się jego umięśniony tors. Po chwili biorąc się w garść niepewnie sięgnąłem jego rozporka, powoli go rozpinając. Z uwagą obserwowałem zmiany na twarzy mężczyzny. Zauważyłem, że z oczekiwaniem przyglądał się ruchom mojej dłoni. Przełknąłem cicho ślinę, zsuwając jego spodnie do kostek, następnie pomógł mi pozbyć się spodni, które upadły na podłogę. Została ostatnia część garderoby, którą już po chwili zdecydowałem się zdjąć. Chwyciłem odważniej gumkę jego bokserek, następnie ściągając materiał. Nieco zaskoczony i przerażony spojrzałem na jego nagość. Dobrze wiedziałem czego się spodziewać, ale w tym momencie jego penis wydawał mi się naprawdę naprężony i ogromny, a w dodatku ta świadomość, że miałem go w sobie...?
       — Nie masz się czego bać. — Szepnął, przygryzając wargę z uśmiechem. — Nie podoba ci się? — Spytał, chwytając członka do dłoni i powoli jeżdżąc po całej długości. Wpatrywałem się w tę sytuację jak zahipnotyzowany, to wyglądało tak cholernie gorąco. Wzdrygnąłem się, gdy nagle złapał mnie za rękę, zachichotał cicho, seksownym głosem i przysunął moją dłoń do swojego członka. Niepewnie chwyciłem go tak jak on wcześniej i zacząłem poruszać w podobnym tempie. Dotyk był jeszcze przyjemniejszy niż oglądanie tego. Śliska, gorąca powierzchnia prosiła się uwagę. Uniosłem wzrok i zauważyłem, że mężczyzna przygryza wargę pochłonięty odczuwaną przyjemnością. — O Boże, Jackson, nie przestawaj. — Wymamrotał, odchylając głowę do tyłu.
        Mimowolnie uśmiechnąłem się, spodobała mi się ta dominacja nad nim. Wydawał się teraz taki bezbronny. Poruszyłem mocniej ręką i z satysfakcją przyglądałem się, jak zaczyna jęczeć coraz intensywniej. Odczułem potrzebę przejścia do kolejnych czynów, musiałem tego spróbować niezależnie od wszystkiego. Puściłem jego członka i przezwyciężając nieśmiałość, która wcześniej zmusiłaby mnie do ucieczki zanim ktoś rozebrałby mnie w pełni, zdjąłem dolną część garderoby. Następnie szybkim ruchem obróciłem się i siadając na jego kolanach przylgnąłem plecami do jego torsu.
       — Robiłeś to już kiedyś?
       — Nie. — Odparłem zgodnie z prawdą, po co miałbym go okłamywać? I tak by to zauważył.
       — Nie obiecuję być delikatnym, Jackson. — Powiedział, bezproblemowo łapiąc mojego członka i masując go miarowo. To sprawiło, że poczułem zawroty w głowie, wcześniej miałem dziewczyny, ale żadna nie ośmieliła się zrobić tego ruchu, w sumie to zrozumiałe. Miały przecież piętnaście lat tak jak ja... To było złe, ale warto.
        Po chwili poruszył się, sięgając dłonią do spodni i podnosząc je z podłogi. Przeszukał kieszenie, a z jednej z nich wyciągając opakowanie. Przymknąłem oczy, po czym otworzyłem je, rozglądając się po pomieszczeniu. On to zrobi, naprawdę. Naprawdę nie będę już prawiczkiem... i to w szkole? W dodatku z dużo starszym mężczyzną, który jest moim nauczycielem... Musiałem zapytać.
       — Jeśli mogę wiedzieć, ile masz lat?
       — Dużo, Jack. — Zaśmiał się, zdrabniając moje imię.
       — Ile dokładnie? — Nie dałem za wygraną. Chciałem wiedzieć, żeby uspokoić ciekawość. Nie spodziewałem się, że po chwili pożałuję tego pytania.
       — Skoro chcesz wiedzieć. — Rzucił obojętnie. — Trzydzieści osiem.
       Urwałem nagle oddech, napinając mięśnie. To było trochę więcej, niż przypuszczałem... No i po co pytałem? Przecież dzieliła nas wręcz niemożliwa bariera wiekowa. Co ja wyprawiam?
        Pewnym ruchem złapał mnie za pośladki, lekko unosząc. Przygryzłem nerwowo wargę. To nie mogło aż tak boleć, prawda? Oddychałem spokojnie, spinając się ponownie, gdy poczułem w sobie jeden z jego palców. Nie, jednak nie byłem gotowy, ponieważ ten dotyk sprawił, że bylem pewnie czerwony aż do szyi. To było dziwne, ale inne... Poruszał tak dłonią przez najbliższą minutę, po czym ponownie uniósł mnie, z drżącym oddechem wchodząc we mnie samym czubkiem, ale tyle wystarczyło, żebym lekko wzdrygnął się. Po chwili zaczął wchodzić we mnie głębiej, podczas gdy ja coraz mocniej przygryzałem wargę. W pewnym momencie wygiąłem kręgosłup, jeżdżąc paznokciami po materiale kanapy.
      — Au, au, au. — Syknąłem, próbując się podnieść, ale wtedy napotkałem opór ze strony jego rąk, które spoczywały na moich udach.
      — Spokojnie, przyzwyczaisz się. — Szepnął rozbawiony, mocniej naciskając na moje uda. Pomógł mi podnieść się na moment, a sam rozszerzył nogi, aby było mu wygodniej. Ponownie opuścił mnie na swoje przyrodzenie, jednak teraz nieco gwałtowniej. Mimo wszystko wciąż nie do końca. Jęknąłem, przygryzając wargę. Dopiero teraz odczułem dlaczego minusem był rozmiar partnera, to naprawdę bolało. Syknąłem głośniej, gdy zaczął miarowo poruszać biodrami. — Jakby co, to na imię mi Lucas, gdybyś chciał to krzyczeć. — Powiedział tuż przy moim uchu, wchodząc we mnie mocniej.
       — Mhm. — Mruknąłem inteligentnie. Przełknąłem ślinę, szykując się na to co powiem. Byłem zbyt podniecony, żeby robić to powoli. Wiedziałem, że to konieczne, ale tak cholernie pragnąłem tego uczucia, że olałem konsekwencje. Obróciłem lekko głowę, obrzucając go wzrokiem. — Lucas?
       — Tak?
       — Pieprz mnie.
       Zaskoczony nie tyle słowami, co moją nagłą odwagą, uniósł brwi. Po chwili uśmiechnął się lekko, ściskając mocniej moje uda i mocniej wchodząc we mnie, obejmując jedną ręką wokół pasa, a drugą przycisnął nagle do moich ust. Dopiero po chwili zrozumiałem dlaczego tak zrobił. Dostrzegłem ruch klamki, gdyby nie zamknął drzwi, ktoś właśnie by tutaj wszedł... Boże.
       Miałem ochotę go zabić, gdy zamiast uspokoić się na moment, zaczął wchodzić we mnie coraz mocniej i przyciskać owiniętą ręką tak, że raz po raz dociskał mnie do swoich bioder. Przerażony patrzyłem w kierunku drzwi, powstrzymując się przed jęczeniem. Tyle dobrze, że przyciskał moje usta dłonią, ponieważ już na sto procent krzyczałbym jego imię. Odchyliłem głowę do tyłu, zaciskając oczy, gdyż robił to naprawdę szybko. Nie potrafiłem nawet łapać powietrza. Mimo oczywistej przyjemności w moich oczach zaszkliły się łzy. Było zajebiście, ale to naprawdę bolało, zwłaszcza gdy nie zwalniał, tylko jakby zatracał się w tym. Po kilku minutach, gdy klamka przestała się ruszać zdjął rękę z moich ust, przenosząc ją na szyję.
        — Lu-lucas, kurwa, Lucas nie przestawaj. — Nie potrafiłem powstrzymać się przed przeklinaniem, nie potrafiłem w ogóle zapanować nad oddechem, gdy on pieprzył mnie tak, jak nawet nie byłem do tej pory zdolny wyobrażać sobie. Widocznie słowa go podniecały, ponieważ owinął mnie mocniej ramionami, pojękując coraz intensywniej. To tak cholernie bolało, że po moich policzkach spłynęły łzy, ale nie chciałem tego przerywać. Najchętniej nigdy nie kazałbym mu przerywać. Poczułem się nagle przytłoczony jego ramionami, w końcu w porównaniu do niego miałem posturę dzieciaka.
        Ponownie przycisnął dłonią moje usta, między wdechami szepcząc mi do ucha rzeczy, które tylko sprawiały, że chciałem go poczuć w sobie mocniej, ale to było niemożliwe, ponieważ już teraz znajdowałem się na granicy omdlenia. Nie wiedziałem, czy to wina bólu, czy podniecenia. Chyba tych obydwóch rzeczy. Zacisnąłem oczy, odchylając głowę do tyłu. Kilka łez znów wydostało się spod zaciśniętych powiek.
       Następnie poczułem połączenie czegoś w rodzaju bólu i spełnienia, poczułem również nagłe potworne zmęczenie i ciepłą substancję w moim wnętrzu. Bezwładnie oparłem się o jego plecy, łapiąc głębokie oddechy, ale wtedy straciłem świadomość.
     
        Uchyliłem powieki, zaciągając na siebie koc. Nie chciałem jeszcze wstawać, wszystko mnie bolało. Wtedy zrozumiałem, że coś jest nie tak, że to nie jest tak wygodne, jak moje łóżko. W tym samym momencie przypomniałem sobie o wcześniejszych wydarzeniach. Usiadłem gwałtownie, na co potwornym bólem zareagowały moje dolne okolice ciała. Zauważyłem, że leżałem na tylnych siedzeniach samochodu. Rozejrzałem się i dostrzegłem mężczyznę siedzącego, a raczej śpiącego na miejscu kierowcy. Miał splecione ręce na wysokości klatki piersiowej, bezwładnie opuszczoną głowę i spokojne rysy twarzy. Ile już tutaj leżałem?
        Spojrzałem jeszcze raz na trzymany w dłoni koc. Mężczyzna naprawdę się mną zaopiekował, a tym samym chyba zapomniał o zrobieniu tego samego ze sobą. Uśmiechnąłem się lekko, ponieważ pierwszy raz spotkałem się z tak czułym gestem. W zasadzie powoli robiło się ciemno i zrozumiałem, że muszę dać ciotce znać, bo będzie się martwić. W tym momencie dostrzegłem, że jestem w pełni ubrany. A może to, co się wydarzyło było tylko snem? Może zemdlałem?
        Wysunąłem niepewnie rękę i podrażniłem jego policzek. Przebudził się wystraszony, widocznie po prostu drzemał.
        — Jackson, wstałeś. — Powiedział czule, a na jego twarzy wpłynął delikatny  uśmiech. — Zaczynałem się martwić i widocznie z tego strachu zasnąłem.
        — Co się stało? — Spytałem, jednak zaraz po tym rzuciłem kolejnym pytaniem. — Jak się tutaj znalazłem?
        — Nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłeś. — Odparł z wyraźną ulgą. — Wiedziałem, że jesteś zmęczony, ale przez moment bałem się, że coś ci zrobiłem. Wiesz... jesteś bardzo młody, nigdy tego nie robiłeś, a ja...? No, nie należę do delikatnych. — Przygryzł skrępowany wargę. — Ubrałem cię i przeniosłem do auta. Nie chciałem ci robić kłopotów, dlatego postanowiłem zostawić cię w moim aucie, zamiast zawozić do domu. Jesteśmy teraz niedaleko twojej ulicy, sprawdziłem w dzienniku. Bałem się, że może będzie ci zimno, stąd koc. — Wskazał palcem na materiał. — Na pewno cię nie skrzywdziłem? Dasz radę wrócić do domu?
         Z uwagą słuchałem każdego jego słowa, w duchu skacząc z radości. To było takie kochane, on naprawdę szczerze się martwił. Nie tak jak wujek z ciocią, to był inny rodzaj troski.
         — Nie, nic mi nie jest. — Powiedziałem cicho, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu i wciąż wpatrując się w te wesołe, a zarazem tajemnicze oczy.
         — To dobrze. — Zaśmiał się cicho. — A podobało ci się?
         — I to jak. — Odparłem zgodnie z prawdą. W sumie pierwsze stosunki są podobno bolesne i ten też taki był, ale nie żałuję. Seks ze starszym mężczyzną był cudowny, nie wyobrażałem sobie tego w taki sposób. Ogółem spodobało mi się to uczucie. W dodatku dominacja, możliwość spełnienia marzeń kochanka, czysta przyjemność, wrażenie bezpieczeństwa...
         — Jak ja teraz będę prowadził wuef w twojej klasie, co? Stanie mi przed wszystkimi i wyjdzie z tego koszmarna sytuacja. — Bawił mnie jego wesoły nastrój, mimo że sytuacja była naprawdę niezręczna.
         — Wtedy zawsze będziemy mogli na to jakoś zaradzić. — Szepnąłem, przygryzając wargę.
         Mężczyzna popatrzył na mnie dziwnie, po czym westchnął.
         — Jackson... jesteś moim pierwszym partnerem, który jest niepełnoletni, to naprawdę stresująca sytuacja, a w dodatku jestem twoim nauczycielem. Jack, tak nie może być. — Mówił cicho i wyraźnie posmutniał, widząc dezorientację na mojej twarzy. W końcu myślałem, że... że... — Na coś poważniejszego jestem dla ciebie za stary. W zasadzie to bawię się tylko w jednorazowe numerki, nic poza tym, ale... — Uśmiechnął się słabo. — Dla ciebie mogę zrobić kilkurazowy wyjątek, ale pamiętaj, że przykro mi, ale na dłuższą metę nic z tego nie będzie.
         Zabolało. Starał się, aby to nie  było bolesne, ale jednak część mnie miała dziwną nadzieję, że... Poczułem jak w moich oczach zagnieździły się łzy.
         — Przepraszam, powinienem był pomyśleć, że jesteś bardzo młody i zareagujesz inaczej... — Podparł się, a ja rozumiejąc, co chce zrobić przesunąłem się na bok. Przekroczył do tyłu i usiadł na fotelach. — Tak mi przykro... naprawdę. — Szeptał, spuszczając wzrok. — Wiesz, co jest jednym z najlepszych uczuć po seksie? — Rozpromienił się lekko i nie czekając na odpowiedź, przyciągnął mnie do siebie, wtulając do swojego torsu. — Czyjeś ciepło.
          Przez moment znajdowałem się w bezruchu, po czym oprzytomniałem i wtuliłem się do niego. Miał rację, to było przyjemne. Oddychałem miarowo, uspokajając się i pozbywając wszelkich oznak smutku. Nie spodziewałem się, że zauroczę się w pierwszym partnerze seksualnym, tym samym rozstanie było dla mnie potworne. Wtedy łudziłem się, że może jednak Lucas zmieni się dla mnie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jestem po prostu młody i głupi, a przekonałem się o tym....

         —... Jackson.
         Ocknąłem się nagle z przemyśleń i spojrzałem w kierunku nauczycielki z uchylonymi ustami. Spoglądała na mnie z uniesionymi brwiami. Kurwa.
         — Ee... — Zacząłem niezbyt inteligentnie. Wyglądało na to, że czeka aż odpowiem... O co ona w ogóle pytała? Zrozumiałem, że muszę zacząć uważać na lekcjach również tych nauczycieli, którzy zwyczajnie mnie nie interesują. Kątem oka dostrzegłem jak Ethan ostrożnie podsunął fragment kartki z napisem „dowódca bitw płd”. O co mu chodziło? Z paniki zapomniałem całą wiedzę.
         Kto to był? Kto to był?!
         — Robert Lee. — Rzuciłem, mając nadzieję, że trafiłem.
         — Dokładnie. — Odparła nieco zniesmaczona. — Następnym razem uważaj, w końcu się pomylisz. — Po tych słowach kontynuowała temat wojen.
         Odetchnąłem z ulgą. Nauczycielka zwyczajnie mnie lubiła, ponieważ uważała, że nie robię nic pożytecznego ze swoją wiedzą. Nie miałem ochoty brać udziału w jakiś durnych konkursach. Kobieta tylko czekała aż będzie mogła przyłapać mnie, jak nie uważam na lekcji. Bezsens, robię tak zawsze, tak samo jak Ethan zawsze mi pomaga.
         Nauczycielka była młodą kobietą, do której śliniło się kilku chłopaków. Jednak mnie ona nie obchodziła. Była całkiem ładna, miała bordowe włosy i ubierała się elegancko, standardowo w szpilkach. Już od pierwszych zajęć nie przypadła mi do gustu i miałem wrażenie, że będzie tylko gorzej.

✖✖✖✖✖✖

*Junior Secondary School. Wiem, że w Stanach nie ma czegoś takiego jak gimnazjum, ale nie byłam pewna czy napisać oryginalną wersję. Koniec końców spolszczyłam, bo lepiej wyglądało. :)
Kursywa oznacza koniec i początek „retrospekcji”.
Początkowo miałam nie opisywać pierwszej przygody seksualnej Jacksona, ale jedna z czytelniczek (Sarabeth) strasznie nalegała. Mam nadzieję, że jakoś mi to wyszło. Jak zauważyć można dzieliła ich spora bariera wiekowa...