23 maja 2015

5. Doznanie.

Lolly.

        Spojrzałem na swoją pracę. Skoro powiedział, że mogę ją robić tak długo, jak mi się podoba... biedaczek się wpakował. Kilkanaście minut temu wyszła ostatnia osoba, oddając do oceny swoje dzieło. Jak już mówiłem, idealnie wyrobiłem się z czasem. Uniosłem wzrok znad kartki, ukradkowo przyglądając się mu.
        Idealne rysy jego twarzy ściągnięte były w skupieniu, gdy z uwagą wpatrywał się w kartki jakichś prac, które sprawdzał. Początki pracy, a już zrzucili na niego sprawdzanie wypracowań na temat starożytnych artystów.
        Ułożyłem łokieć na blacie ławki, podpierając dłonią podbródek. Przygryzłem lekko wargę, wciąż się w niego wpatrując. Przeszło mi przez myśl, że chętnie pomógłbym mu się rozluźnić, w ten sposób. Poza tym przyszło mi do głowy, że przecież to zawsze pomaga na stres, więc czemu by nie?
        Z zainteresowaniem przyglądałem się każdemu skrawkowi jego ciała, które było widoczne z mojego miejsca. Niestety ta interesująca mnie część była zasłonięta pod blatem biurka. Szkoda.
        Na moment spojrzałem na swoją kartkę, gdy on uniósł wzrok. Na szczęście tym razem nie zauważył, że na niego patrzę. Po chwili ostrożnie znów uniosłem wzrok, uśmiechając się lekko. Z zamyśleniem zacząłem przygryzać bok wskazującego palca dłoni, na której się podpierałem. Z jego seksownych oczu przeniosłem spojrzenie na jego pełne usta, których z chęcią bym posmakował. Następnie zjechałem wzrokiem po jego obojczykach do klatki piersiowej, teraz już lekko ssąc bok palca. To nie było moją winą, że był tak cholernie pociągający, że potrafiłem popełniać standardowe błędy — traciłem świadomość. Może to i dobrze?
        Ocknąłem się, dopiero gdy usłyszałem swoje imię wypowiadane przez niego.
        — Jackson, nie powinieneś się zajmować rysunkiem? — zapytał retorycznie. — Zamiast robić czy myśleć o tym, o czym właśnie myślisz.
        — Zastanawiam się, co mógłbym dodać do rysunku. — Wzruszyłem beztrosko ramionami, starając się nie wypaść z roli, której i tak zdradzały mnie pewnie lekkie zaróżowienie na policzkach. Jak mogłem być tak nieostrożny... Kurwa.
        Z lekka zażenowany chwyciłem kredkę i zacząłem kolorować kolejny element egipskiego boga śmierci. Czego chcieć więcej, nawet talent do rysowania miałem niczego sobie.
        Po chwili nie mogąc dłużej wytrzymać, ponownie uniosłem wzrok, jednak tym razem speszony opuściłem go na biurko. Wystraszyłem się mianowicie tego, że on akurat przypatrywał się mi. Jackson, co z tobą?
        W końcu z odwagą podniosłem oczy, również przypatrując się mu, a ręką wciąż bazgrałem lekko po kartce. Uniosłem brew, zachowując obojętną mimikę twarzy.
        W końcu nie wytrzymał, ponieważ uśmiechnął się lekko, widocznie powstrzymując przed zaśmianiem się, natychmiast odwracając wzrok.
        — Malujesz Anubisa, czy mnie?
        — Ciebie w jego postaci, możesz zdjąć koszulkę? — Uśmiechnąłem się z lekką bezczelnością. Bóg śmierci z zasady malowany był bez koszulki, tak więc mój argument nie był inwalidą.
        — Po pierwsze, to pana. Po drugie, zajmij się tym, bo jest już po szesnastej.
        — No dobrze, panie. — Prychnąłem z pogardą.
        — Nie denerwuj mnie, dobrze wiesz o co mi chodzi. Dla ciebie panie Cooper, a jak się do mnie zwracasz, to proszę pana. Nie pamiętasz tego z przedszkola?
        — Jejku, aż tak lubisz, gdy ktoś do ciebie mówi per pan?
        — Przestań się ze mną przedrzeźniać i pracuj.
        Bez wahania zacząłem napełniać kontury kolorem, jednak wciąż ociągając się. Chciałem poczekać, aż szkoła opustoszeje, a nóż może coś z tego wyjdzie... Gdy skończyłem kolorowanie, cieniowanie i tym podobne sprawy, było już koło wpół do siedemnastej. Najchętniej siedziałbym tutaj dłużej, ale w końcu wydałoby się to podejrzane. Chociaż bardziej już chyba nie mogło być.
        Spakowałem się i wolnym krokiem podszedłem do jego biurka. Zdążył już sprawdzić pół małej sterty papierów, a teraz znów zamyślił się i zirytowany czytał kolejne litery. Widocznie coś było nie tak w wypracowaniu. Mogłem położyć kartkę i wyjść lub zostać i spróbować kolejnego kroku. Minęło wystarczająco długo, ile można czekać? Przynajmniej ja nie dam rady. Nie chciałem go speszyć, ale długo nie pociągnę, jeżeli będzie mnie zabijał tym swoim cholernym, seksownym wszystkim.
        Odłożyłem pracę i na luzie oparłem się o blat biurka, w pół na nim siedząc. Mężczyzna spojrzała na mnie znad uniesionych brwi. Nie umknęło mi również, że podejrzanie dłużej niż powinien zawiesił wzrok na moim rozporku. Czyżby potrafił się tak maskować?
        — Brawo, zamalowanie kartki A3 zajęło ci półtorej godziny. Możesz już iść.
        — Nie ocenisz tego? — dodałem kolejne słowo, nim zdążył się odezwać. — Panie.
        — Słuchaj młody, wybacz za słownictwo, ale zaczynasz mnie denerwować. — Sięgnął po moją kartkę szybkim, zirytowanym ruchem, przez nieuwagę zrzucając długopis. Wykorzystałem to jako kolejną okazję, szybko kucając, aby po niego sięgnąć. Oczywiście zeskakując postarałem się o to, żebym przypadkiem po chichu kopnął go pod biurko. Ups.
        Ryan odsunął się krzesłem, szukając przedmiotu. Był pewny, że upadł obok, ale przecież "przypadkiem" poturlał się w inne miejsce. Tymczasem ja wiedziałem gdzie. Na czworakach wszedłem częściowo pod biurko i wysunąłem rękę po długopis, jednak tylko szturchałem go palcami, grając na czas. Następnie łapiąc go, usiadłem na piętach. Zauważyłem, że widocznie zignorował mnie, ponieważ ponownie sięgał po kartkę. Wystarczyło tyle, aby zaczął mnie irytować. Podając mu długopis, przejechałem koniuszkami palców po jego udzie.
        Odwrócił się obrotowym krzesłem w moją stronę jak oparzony.
        — Słuchaj, nie przesadzasz? — spytał, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej.
        — Nie — odparłem beztrosko. — Przegiąłbym, gdybym zrobił tak. — Ponownie musnąłem dłonią jego udo, tym razem jednak z wewnętrznej strony.
        Mężczyzna spojrzał na drzwi, jakby obawiając się czegoś.
        — Słuchaj, nie wiem czego chcesz, ale daj mi spokój. Ja wiem, jestem młody jak na nauczyciela i nie masz zamiaru mnie szanować, dlatego pogadajmy przez moment jak równi sobie. Jeżeli to jakiś pomysł na nabijanie się z nauczycieli to proszę bardzo, ale ode mnie zjeżdżaj. I wstawaj z tej podłogi.
        Wtedy zrozumiałem, że nie było odwrotu. Skoro sytuacja i tak była napięta, mogłem mieć jedną z ostatnich szans.
        — Po pierwsze, nie nabijam się z ciebie. Po drugie, nie podoba ci się, że przed tobą klęczę? — Spróbowałem udać lekką kpinę, żeby w razie czego móc obrócić to w żart.
        — Nie, nie podoba mi się, bo wygląda to jakbyś miał mi obciągać — rzucił równie beztrosko, profesjonalnie ukrywając emocje.
        Zauważyłem, że nie przeszkadza mu już brak formalności „pan”. Poza tym nauczyciel nie odważyłby się tak powiedzieć, czyli jest dobrze.
        — A może chcę?
        Zaśmiał się sardonicznie, odchylając głowę do tyłu. Jego śmiech i szeroki uśmiech był wszystkim, czystą perfekcją tak jak reszta jego ciała. Nie wspominając już o tym co musiał mieć w bokserkach. Owszem, ukradkiem spojrzałem w to miejsce.
        — To teraz tak nabijacie się z nauczycieli? W mojej klasie do tego stopnia jeszcze nie doszli. — Zaśmiał się z zażenowaniem, kręcąc głową. —  Słuchaj, ja też byłem nastolatkiem i wiem, że dokuczanie starszym jest fajną sprawą, ale ode mnie się odczepcie. — Kontynuował, nie zauważając na mojej twarzy żadnej zmiany, oprócz zachęcającego uśmieszku. — Taki odważny i uparty? Luz, dawaj. — Z kpiną w głosie, splótł ręce za głową, rozszerzając uda.
        Przez moment zastanawiałem się, czy mówi poważnie, dając mi tak otwarte zaproszenie. Po chwili jednak zrozumiałem o co chodziło. Myślał, że próbuję się z niego tylko pośmiać i w żadnym wypadku tego nie zrobię. To się zdziwi. Już nie chodzi o fakt korzyści... ale tego, że nie będzie we mnie wątpił.
        Podsunąłem się, opierając łokcie na jego rozszerzonych udach, powolnym ruchem jadąc otwartymi dłońmi po jego umięśnionych udach. Przez myśl przemknęło mi, że skoro był wszędzie umięśniony... Kurwa, jak on musi pieprzyć. Ta myśl tylko podwoiła moją odwagę.
        Chwytając jego rozporek uniosłem na moment wzrok. Zauważyłem, że wpatrywał się we mnie z wahaniem. Czyżby to on nie był taki odważny? Nie przerywając odpiąłem guzik i rozpiąłem jego rozporek, pozwalając, aby włożona do spodni koszula straciła szyk. Odsunąłem materiał, muskając palcami jego podbrzusze. Byłem dobrym obserwatorem, tak więc zauważyłem, jak jego mięśnie z lekka napięły się na ten dotyk.
        — Nie zrobisz tego, nie udawaj — rzucił nerwowo, wciąż trzymając dłonie splecione na karku. Poniekąd cieszyłem się, że był poddenerwowany. Przynajmniej gdyby zaprotestował, nie byłby bezczelny. — Dla przypału będziesz się zachowywać jak męska dziwka?
        Auć, to bolało.
        Nie, jednak nie. Koniec końców miał rację, ale nie obchodziło mnie to. Może mnie nazywać jak chce, bylebym go miał.
        — Nie robię tego dla przypału. Nie wierzysz, to się przekonaj.
        Wsunąłem dłoń do jego bokserek, wydostając na zewnątrz jego naturalnie ciepłego penisa, który pod wpływem mojego dotyku naprężył się. Mimowolnie uśmiechnąłem się, ponieważ to oznaczało, że moje ruchy jednak go podniecały. Czyli sprytnie ukrywał emocje.
        Ryan zaskoczony opuścił ręce na podłokietniki krzesła, nie bardzo wiedząc jak ma zareagować na zaistniałą sytuację.
        Ja jednak nie miałem zamiaru czekać, aż dojdzie do niego co się stało, bo jeżeli zmieniłby decyzję, to raczej bym sobie tego nie wybaczył, a wiadomo, w trakcie na pewno nie będzie zdolny do myślenia.
        Przez kilka sekund odrętwiałem, zaskoczony i momentalnie podniecony widokiem jego członka. Moje przypuszczenia były słuszne, miał się czym pochwalić. To nie jest tak, że każdy mój partner jest „ogierem”, różnie bywa, ale w tym wypadku naprawdę było co podziwiać. Tak, dla innych to po prostu penis, dla mnie to coś cudownego, jak dzieło sztuki.
       Owinąłem dłonią podstawę jego członka, przez moment jeżdżąc w górę i w dół po śliskiej powierzchni, po czym nachyliłem się, przejeżdżając językiem po różowawym czubku.
        Mogąc go dotykać dłonią, po prostu umierałem z rozkoszy. Sam dotyk był czymś cudownym, więc co dopiero musiało się dziać, gdy używał tego w innych celach przyjemności. Przez nieprzerwane ruchy mojej dłoni, teraz napiął się w całej okazałości, sztywno stojąc. Musiałem zająć się czymś więcej, ponieważ patrzenie na to jak moja dłoń gładko ślizga się po sporej długości, sprawiało, że musiałem się powstrzymać przed ominięciem powolnych doznań i gwałtownym przejściu do rzeczy, czyli poczucia go w sobie.
        Z cichym mlaśnięciem wessałem końcówkę penisa, przymrużając oczy pod wpływem doznania. Ciężko mi zrozumieć osoby, których obrzydza ta czynność. Z mojej perspektywy było to czymś genialnym, w tym momencie partner był wręcz oniemiały dożyciem, całkowicie posłuszny, jakbyśmy mieli nad nim władzę tym prostym ruchem. Co innego połykanie nasienia, to mogę zrozumieć, że niektórych obrzydza.
        Nasunąłem usta na dłuższą cześć, miarowo posuwając głową w górę i dół, pozwalając mu na przyzwyczajenie się do nowego doznania. W końcu przypuszczam, że raczej niecodziennie uczeń robi mu dobrze.
        W międzyczasie uniosłem wzrok, aby przyjrzeć się jego twarzy. Gdy dostrzegłem jak wpatruje się we mnie rozpalonym wzrokiem z uchylonymi ustami, nie potrzebowałem już nic więcej. Naprawdę go podnieciłem. Wyglądał tak seksownie z niebezpiecznymi iskierkami w oczach, że miałem ochotę nigdy nie odwracać wzroku, ale musiałem przecież dokończyć powód tego spojrzenia.
        Na ogół byłem odważny, ale lubiłem na zmianę z codziennością w łóżku być uległym. W sumie wszystko zależało od mojego humoru lub wymagań partnera.
        Pogłębiłem ruchy na tyle, na ile umiałem, ściskając dłońmi jego biodra. Zacząłem powoli, ale i mocno wykonywać ruchy, chcąc, aby przez moment cierpiał z braku tej szybkiej przyjemności, której teraz zapewne potrzebował. Ciekawy jego reakcji, szybko uzyskałem odpowiedź, gdy ostrożnie wsunął dłonie w moje włosy, oddychając krótkimi nierównymi oddechami.
        Chciałem, żeby ten raz mógł zobaczyć, że ma nade mną kontrolę, żeby zrozumiał, że nie musi czuć oporu czy zawstydzenia. Gdy tak niepewnie przytrzymywał moja głowę, zacząłem minimalnie szybciej poruszać głową, biorąc go niemalże do gardła, dając mu do zrozumienia, że to nie utrudnia mi robienia przyjemności. Widocznie jego poprzedni partnerzy czy partnerki nieprzychylnie reagowali na pewnego rodzaju narzucanie im tempa. Jeżeli sprawiało mu to przyjemność, dlaczego miałby tego nie zrobić? To było najlepszą zaletą między mną a zwyczajną osobą uprawiającą seks. Przy mnie nie musiał się liczyć z uczuciami, mógł zerżnąć mnie oralnie jak szmatę, a ja i tak nie miałem z tym problemów. Rzecz jasna były pewne ograniczenia, ale nie było w nich akurat tego typu zastrzeżeń.
        Poczułem wewnętrzne zadowolenie, gdy zrozumiał o co chodzi, mocniej naciskając dłońmi moją głowę, a następnie wciąż w pewnym stopniu ostrożnie unosząc do góry. Chciałem, żeby się nie bał. Chciałem, żeby zrozumiał, że przy mnie może być sobą w seksualnych sferach. Uniosłem wzrok na jego twarz, wciąż ssąc członka. Napotkałem się z jego rozpalonym spojrzeniem, gdy opuszczał z powrotem głowę. Widocznie przez moment musiał trzymać ją odchyloną do tyłu. Gdy spojrzał na swojego członka znikającego w moich ustach, odczułem, że mocniej napiera dłońmi.
        W całości skupiłem się ponownie na sprawianiu mu przyjemności, przyjmując tempo, które narzucał coraz ostrzej. W końcu ssałem go naprawdę szybko, czemu towarzyszyło ciche mlaskanie. Mężczyzna pojękując, ponownie odchylił głowę do tyłu, nie przerywając sterowania tempem zadawanej mu rozkoszy. Gdy był już naprawdę blisko zaczął syczeć przez zęby, przygryzając wargę.
        Po chwili urwał oddech, a moje usta wypełniło gorące nasienie, jednak on jakby zapominając wciąż trzymał dłonie na mojej głowie, poruszając nieznacznie. Po chwili wyrwał się z osłupienia, puszczając nagle moje włosy i z głębokimi oddechami wpatrywał się we mnie tym samym spojrzeniem. Odsunąłem głowę, puszczając jego członka, który opadł lekko. Przełknąłem zawartość ust, następnie uśmiechając się do niego zadziornie.
        — Słuchaj, ja... — Uchylił usta, nie wiedząc co powiedzieć. W pełni go rozumiałem, no bo co mógł w tej sytuacji powiedzieć?
        — Teraz już wierzysz?
        W odpowiedzi pokiwał jedynie głową, przykładając dłoń do mojego policzka. Przygryzłem wargę, mimowolnie opuszczając wzrok na jego penisa. Nawet opadnięty był tak cholernie zachęcający.
        Jednak nie musieliśmy szukać tematu do rozmowy, ponieważ w tym momencie usłyszeliśmy jak ktoś chwyta za klamkę i puszczą ja nagle jakby zaskoczony. Po całym moim ciele przeszedł dreszcz adrenaliny, robiąc jedyną w miarę logiczną rzecz w pośpiechu, jak najostrożniej wślizgnąłem się pod biurko, przyciskając do samego końca deski. Mężczyzna również wystraszony przysunął się krzesłem, na szczęście było na tyle miejsca, że mogłem tam siedzieć. Jednak był problem, ponieważ w tym momencie ktoś wszedł do pomieszczenia... podczas gdy członek Coopera spokojnie znajdował się poza bokserkami. Co jednak mógł zrobić innego niż przysunięcie się do biurka? Gdyby zaczął szybko zapinać spodnie, wyglądałoby to podejrzanie.
        Zamarłem w całkowitym bezdechu z dudniącym sercem. Jak mogłem tak nie uważać? To takie głupie dać się złapać w taki sposób. Dlaczego wbiegłem pod biurko, mogłem po prostu stać, wyglądałoby to mniej dziwnie. A może właśnie dziwniej? Już po mnie. Jackson, ty kretynie, ty jebany kretynie. W międzyczasie przyciskałem do ust wierzch dłoni, czując jak zapiekły mnie oczy, jak gdybym miał się rozpłakać. Wspominałem już, że potrafię panikować?
        — Ryan, co ty wyprawiasz?! — Usłyszałem głos innego mężczyzny. Rozpoznałem, że to nauczyciel informatyki. No to wpadłem, przecież on ma dobry kontakt z dyrektorem. Boże.
        — Ja... — Zawahał się, wbijając wzrok w biurko.
        — Ja wiem, że to twój pierwszy miesiąc, ale nie musisz się tak starać. — Zaśmiał się luźno. — Jest piątek, chłopie, idź do domu, sprawdzisz to w inny dzień.
        Miałem ochotę krzyczeć z radości, na razie nic nie zauważył... No tak, drzwi nie były na równo z biurkiem, wchodząc do tej sali widoczny był przód i część boku mebla.
        — Tak, masz rację, powinienem się zbierać. — Opamiętał się, składając papiery. Wciąż jednak wiedziałem, że zapewne był zdenerwowany.
        — Wystraszyłeś mnie, myślałem, że nikogo tu nie ma, a tu nagle drzwi otworzone. Wiesz, miałem właśnie wychodzić, patrzę, a tu nie ma klucza do tej sali. Pomyślałem, że po prostu zapomniałeś go odłożyć.
        — Jasne, zaraz pójdę go odnieść.
        — Spoko. Wszystko w porządku? — zapytał podejrzliwie.
        — Tak, tak. — Pokiwał pośpiesznie głową, kończąc zbieranie wypracowań do teczki.
        — Jak nowa klasa, lepiej czy dalej jakieś problemy?
        — Nie jest źle, wiesz jak to dzieciaki.
        — Dobra, nie przeszkadzam. Narka.
        — Cześć — odszepnął, gdy drzwi zatrzasnęły się. Następnie odsunął się krzesłem, zapinając pośpiesznie rozporek, kręcąc przy tym głową.
        W milczeniu wyszedłem spod blatu, stając na równe nogi i otrzepując spodnie.
        — Dlaczego robisz to wszystko? Posyłasz te wszystkie dwuznaczne znaki i podteksty... — spytał zamyślony.
        — Pomyśl — odparłem zadziornie, opierając się o blat. — To jak z tym rysunkiem?
        — Nie musiałeś tego robić, żeby mieć dobrą ocenę — powiedział, teraz już wpatrując się w kartkę z ukończonym Anubisem.
        Mimowolnie roześmiałem się, słysząc to.
        — Żartujesz? Nie zrobiłbym tego dla oceny.
        — Więc dlaczego? — Spojrzał na mnie.
        Zastanowiłem się przez chwilę. Mogłem mu powiedzieć prawdę, ale nie byłem tego jeszcze pewny. Zanim wyznam mu o tym, co dzieje się ze mną, gdy go widzę, niech najpierw pomęczy się myślami. Jeżeli będzie myślał o tym, z miejsca przypomnę mu się ja i to co miało miejsce przed chwilą.
        — Nie rób tego więcej.
        Szczerze zaskoczyło mnie to wyznanie. O nie, nie mam zamiaru poddawać się w tym momencie.
        — Nie podobało ci się?
        — Nie, tak nie może być. — Jego głos brzmiał, jakby zrobił coś strasznego. — Nie dość, że jesteś uczniem, to jesteś dużo młodszy... No po prostu nie.
        Wzruszyłem ramionami, wiedziałem, że po prostu był w szoku. Chwyciłem plecak i zatrzymałem się, gdy trzymałem już klamkę.
        — Jęczenie z rozkoszy nie wskazywało na to, że ci się nie podoba — rzuciłem na odchodne, naciskając klamkę.

        Już trzeci spróbowałem zawiązać tę samą sznurówkę, aż w końcu przekląłem pod nosem, wzdychając głęboko. Jest środa, a ja nie widziałem go ani razu. Nawet nie minąłem go na korytarzu na przerwie. Coś musiało być nie tak. Przed snem dopadły mnie wątpliwości i wyrzuty sumienia. A jeżeli zrobiłem to za szybko? Wystraszyłem go?
        — Hej, Jackson, wszystko okej? — Usłyszałem głos przyjaciółki, a następnie dotknęła lekko mojego ramienia, chcąc dodać mi otuchy. — Nie stresuj się tak, co się stało?
        — Nic takiego, ja po prostu... Nie wiem, boję się, że go tym speszyłem.
        — Słonko, czemu tak myślisz? — spytała smutno.
        — Od dwóch dni nie ma go w szkole. Zawsze go widywałem — mruknąłem, opierając się o oparcie i ignorując zawiązywanie szkolnych butów. Cichy chichot obydwóch dziewczyn niemalże wyprowadził mnie z równowagi.
        — Głuptasie — rzuciła Tamara, schodząc z siedzenia i kucając przede mną. — Choć dzidziu, zawiążemy ci butka. — Tak jak powiedziała, to zaczęła robić. Poczułem się trochę jak dziecko. — Nic się nie stało, jesteś źle poinformowany. Słuchaj czasem plotek. Cooper jest gdzieś tam w innym mieście na gali z wystawami artystycznymi. Dzisiaj już powinien być. — Skończyła zarówno wypowiedź, jak i zawiązywanie sznurówki.
        — Oooch — szepnęła uroczo Rose. — Nasz Jackson się stęsknił.
        — Nieprawda — warknąłem, chociaż dobrze wiedziałem, że dziewczyna ma rację. Cóż... tak jakoś.
        — Z tego co opowiadałeś, zareagował całkiem nieźle. Skąd więc ten strach? Ooch, zależy ci! — Tym razem przedrzeźniała mnie Tamara. Co jest, mają spisek, czy co?!
        — Bardzo zabawne. Po prostu jest seksowny.
        — Jak chcesz. — Obie wzruszyły ramionami. — Wpłaciłeś już kasę za wycieczkę?
        — Jaką wycieczkę? — spytałem wyrwany z kontekstu.
        — Obudź się. Jedziemy za tydzień na sześć dni, tak klasowo. Zwiedzanie, pływanie w morzu i oczywiście imprezowanie — szepnęła z ekscytacją.
        — Racja. — Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad czymś. A może dałoby się jeszcze bardziej ulepszyć tę wycieczkę? Gdyby tak... — Dzisiaj gadamy na ten temat z wychowawczynią, co nie?
        — Tak, a co? Kolejny sprytny plan? — spytała Rose, podchwytując nutę tajemniczości.
        — Pogadamy później, bo za pięć minut dzwonek. — Naszą wymianę spojrzeń przerwała Tamara. — Mamy chemię. Na pewno chcecie się spóźnić?
        — Pogadamy później — odparłem zgodnie z przyjaciółką. Nauczycielka tego przedmiotu była istną zmorą. Raz niemalże wylałem sobie na dłoń żrący kwas. Oczywiście zamiast współczucia mało brakowało, żebym jeszcze oberwał od niej. Skończyło się oczywiście na uwadze za niesłuchanie nauczycielki (ktoś jej słucha z powodów innych niż strach?), nieprzestrzeganie zasad pracowni (ktoś je w ogóle zna?) i nieostrożność przy używaniu substancji niebezpiecznych. Genialnie. Swoją drogą to ten kwas chyba jej samej się kiedyś na mord... twarz wylał. Zdążyłem ją znienawidzić w pierwszych dwóch tygodniach od rozpoczęcia nauki w tej szkole.

✖✖✖✖✖✖

Nasz Jackson w końcu posunął się do odważniejszych środków. :D
Taka tematyczna piosenka w tle [Lolly]. :p

10 maja 2015

4. Pierwsza próba.

Whistle

       Wyjąłem potrzebne mi kredki z piórnika, przypominając sobie w między czasie, jaką zamierzałem nadać barwę poszczególnym elementom. Miejsce obok mnie zajęła Tamara, która najwyraźniej również nie zdążyła wykonać pracy. Wydaje mi się, że godzina to było naprawdę niewiele, bo z każdą minutą przybywało uczniów. W końcu naliczyłem gdzieś z połowę klasy.
       Spojrzałem na pracę dziewczyny, przy okazji również wymieniając z nią kilka zdań na ten temat. Wybrała ona do użytku pastele olejne, a jako temat przedstawiała sfinksa. Szło jej całkiem nieźle, jak na mój gust.
       — Dobra, możecie powoli zaczynać — zaczął Ryan. — Macie godzinę, ewentualnie dłużej, jak ktoś nie zdąży.
       Zajął tradycyjne miejsce za biurkiem i chwycił myszkę, zabierając się do przeglądania czegoś na laptopie.
       Uśmiechnąłem się pod nosem, ciesząc z tego co powiedział. Nieograniczony czas? Sprawdzimy jak bardzo nieograniczony.
       Kilkanaście minut później z moich ust wydobyło się ziewnięcie, gdy poczułem się strasznie znudzonym powolnym tempem pracy. Mógłbym zagadać do siedzącej obok mnie Tamary, ale w zasadzie nie wiedziałem, o czym z nią pogadać. Luźniej rozmawiało nam się w towarzystwie Rose. Postanowiłem więc zrobić to, co zawsze — powspominać coś. Tylko co? Przypomniałem sobie propozycję dziewczyny, którą napisała dzisiaj na kartce, zanim zaistniała niezręczna sytuacja. Niektóre doświadczenia z więcej niż jedną osobą, nie kojarzyły mi się zbyt dobrze. Przykładowo pierwszy raz tego typu, gdyż mimo upływu jakiegoś czasu, wciąż czuję się zawstydzony, myśląc o tym.

       Przygryzłem lekko wargę, gdy ten składał na mojej szyi, a następnie obojczykach przyjemne, jak i podniecające pocałunki. Tak, miał zdecydowanie cudowne usta. Nawet nie kojarzyłem dokładnie, kiedy zdjął ze mnie koszulkę. Od momentu, gdy położyliśmy się na łóżku i zawisnął nade mną, podpierając się na ramionach, wszystko kojarzyłem jak przez mgłę. Nie musiał robić nic więcej, wystarczyły jego rozgrzane wargi, muskające moją skórę.
       Wyjątkowo nie był nauczycielem, tym razem poznałem go... w ogrodzie. Owszem, brzmi to idiotycznie i niewykonalne, ale jak widać nawet w takim miejscu da się poznać potencjalnego kochanka. Aktualnie jestem z ciocią i wujkiem na wyjeździe, ponownie wynajęliśmy domek nad jeziorem, do którego lubiłem przyjeżdżać. Wyjazd miał trwać dwa tygodnie, wtedy wujek zdąży pozałatwiać wszystkie sprawy związane z jego firmą. Od tygodnia dziennie pływałem, następnie wylegując się w ogrodzie lub grając w coś. Tak któregoś dnia, zacząłem przypadkową pogawędkę z mieszkającym obok dość młodym chłopakiem, który oczarował mnie swoimi błękitnymi oczami, zanim oczywiście zasmakowałem jego ust.
        Z pogawędki, przerodziło się wspólne wychodzenie na brzeg jeziora, zwiedzanie lasu, gdzie w sumie pierwszy raz prawie że do czegoś doszło, koniec końców leżę na łóżku w jego domu. Nie wyglądał mi na kogoś, kto bawi się w niegrzeczne rzeczy, ale widocznie pozory mylą. Nie jest stary, wygląda przyzwoicie jak na dwudziestodwuletniego chłopaka. Obowiązkowo, jest starszy ode mnie, tym razem jednak o sześć lat. W sumie wciąż dużo.
       Zacząłem oddychać coraz głębiej, czując jak jego pełne usta muskają moje podbrzusze. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że ktoś może być ekspertem w pocałunkach. Raczej uważałem, że każdy całuje dobrze i na swój sposób. Tymczasem on był w tym genialny. Wsunąłem dłonie w jego niedługie, ale też niekrótkie jasne włosy, wyobrażając sobie jak cudowny musiał być w innych sprawach, gdzie wykorzystywał usta. To tylko sprawiło, że moje podniecenie było bardziej widoczne.
       Mruknąłem cicho, gdy złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Wtedy usłyszałem z dołu kobiecy głos.
       — Martin, jesteś na górze? Zaraz się z tobą przywitam, tylko rozpakuję te graty!
       Spiąłem się natychmiast, patrząc z szokiem w spokojne oczy jasnowłosego.
       — Kto to? — szepnąłem cicho, niemal piskliwie.
       — Moja narzeczona — wzruszył obojętnie ramionami.
      Wpatrywałem się w niego jak w debila. No, kurwa, nie. Narzeczona?! Pojebało go do reszty?! Jak on... Czy moje zasady były tak ciężkie do zrozumienia? Nie bawię się w kochanków, potem dręcząc się świadomością, że jego druga połówka nawet nie wie o tym, co jej miłość wyprawia. Nie potrafiłem w to uwierzyć, gdy ten wciąż patrzył na mnie tym samym wzrokiem, wyginając usta w uśmiechu. I to go jeszcze bawiło?!
       — Co?! — syknąłem. — Czyżby ci, kurwa, wypadło z głowy powiedzieć mi, że masz kogoś?! — zacząłem wściekle, wciąż szepcząc, bojąc się, że kobieta nas usłyszy.
       — Spokojnie — zaśmiał się, szczerząc. — Wie o tobie, głuptasie.
       To podziałało jak kubeł zimnej wody. Nie wiedziałem już co gorsze, fakt, że kogoś miał, czy fakt, że jej o mnie powiedział. W ogóle po cholerę to mówił?! Nie wyobrażałem sobie tego, jak jego narzeczona mogła przyjąć to normalnie, co wnioskuję po tym, że w spokoju się z nim przywitała. A może kłamał? Mimo wszystko było już za późno, ponieważ w progu stanęła równie młoda blondynka. Zatrzymała się, mrugając i patrząc w naszym kierunku. Miała podobny odcień oczu, jednak bardziej szary, a jej jasne włosy opadały do ramion. Ubrana była w krótkie błękitne spodenki i kolorowy top.
       Gdy spodziewałem się już najgorszego, Martin usiadł obok, a ona ruszyła w jego kierunku... witając się z nim lekkim muśnięciem. Nie wiedziałem jak zareagować, dlatego wpatrywałem się w nich jak w zjawy. Bądźmy szczerzy, jak niby miałem się zachować? Wtedy stała się kolejna dziwna rzecz, blondyn wszedł z powrotem na łózko, opierając się o poduszki i ciągnąc mnie za sobą między jego nogi, obejmując. Pozwoliłem mu na to, będąc wciąż sparaliżowanym szokiem.
       — Mia — odezwała się kobieta, siadając na krawędzi łóżka i posyłając buziaka do chłopaka. — Ty pewnie jesteś Jackson. — Pokiwała głową. — Nie rozmawiałeś z nim o tym, prawda? — skierowała do niego pytanie.
       — No tak nie bardzo, ale myślę, że to nie jest konieczne — odparł, a ja poczułem jego gorący oddech na szyi, a następnie jego usta musnęły moją skórę.
       — Uroczy jesteś. — Zaśmiała się, podchodząc do mnie i siadając przed. Cholera, o co im chodziło?! — Posłuchaj... — Nachyliła się, następne zdanie szepcząc mi do ucha. — Chciałbyś spróbować czegoś nowego? Podobno jesteś raczej otwarty na takie sprawy.
       To było chyba najdziwniejsze uczucie w całym moim życiu, gdy obojga w tym samym momencie złożyło pocałunek na mojej szyi, dokładnie po przeciwnych stronach. Nadal nic nie rozumiałem. Czy to było zdradą? Zaczęli poważnie mieszać moim kodeksem moralnym... To było zgodne czy nie?
       Zrozumiałem, że nie doczekam się dalszych wyjaśnień, gdy chłopak przejechał dłonią po wewnętrznej części mojego uda, a blondynka zaczęła powoli całować nagą klatkę piersiową. Czułem się całkowicie spięty i zagubiony, nie odzywając nawet słowem. Powinienem był spróbować... czy powiedzieć dość? Zacząłem oddychać coraz głębiej, gdy usta kobiety muskały moje podbrzusze, w tym samym czasie będąc dociskanym do umięśnionego ciała mężczyzny. Złe czy dobre? W sumie... mniej więcej rok temu stanąłem pod podobnym wyborem... i jakoś go nie żałuję. Odetchnąłem głęboko, postanawiając zobaczyć, czym w łóżku zajmowała się para. Jednego byłem pewien — na pewno nigdy się nie nudzą.
       Poczułem pieczenie na policzkach, gdy drobnymi rękoma zsunęła ze mnie bokserki, chwytając ostrożnie penisa. Blondyn w tym czasie zaczął ponownie hipnotyzować mnie pełnymi namiętności ruchami ust wzdłuż mojego ramienia. Teraz tym bardziej nie miałem jak się zastanowić, jak powinienem się zachować. Odchyliłem nagle głowę, opierając ją o bark chłopaka, gdy jasnowłosa zaczęła ustami pieścić mojego członka. Spojrzałem kątem oka na blondyna, szukając choć cienia zazdrości, ale on... był tym... podniecony? Naprawdę wpatrywał się w tę scenę, przygryzając wargę. W mojej głowie zawitało kolejne pytanie. Jak często organizowali takie rzeczy?
       — Mogę spytać dlaczego? — Chciałem rozwinąć swoją wypowiedź, ale dziewczyna naprawdę znała się na rzeczy, jeśli chodzi o pieszczenie części intymnych.
       — Jest to pewne ubarwienie życia erotycznego. — Zaśmiał się. — Pamiętasz, któregoś dnia pytałem cię, czy próbujesz innych rzeczy w łóżku. Po prostu czerpiemy przyjemność, gdy możemy od czasu do czasu zabawiać się z inną osobą. — Zaczął przygryzać płatek mojego ucha. — Spodoba ci się.
       Po części mnie to uspokoiło, jednak wciąż było dla mnie czymś dziwnym. Jęknąłem cicho, zaciskając ręce na jego udach, między którymi siedziałem. Na plecach odczuwałem mimo materiału, naprężony członek narzeczonego. Raz się żyje, tak? Rozluźniłem się, swobodnie ponownie kładąc tył głowy na jego barku, pozwalając, aby obdarowywał mnie cudownymi muśnięciami wzdłuż obojczyków.
       Poczułem jak dziewczyna na moment zaprzestaje pracy. Gdy spojrzałem na nią, zawstydziłem się bardziej. Siedziała przede mną teraz już w samych majtkach, bez krępowania eksponując, podobne kolorem jak reszta ciała, jasnej karnacji biust i płaski brzuch. Pochyliła się ponownie, ale tym razem pogrążając się we francuskim pocałunku z narzeczonym. Jej piersi delikatnie łaskotały moją skórę, co tylko bardziej mieszało mi w głowie. Chłopak zawarczał zabawnie, następnie podgryzając moją skórę, podczas gdy dziewczyna zeszła z łóżka. Mój wzrok na moment podążył za jej idealnym ciałem, którym nie brakowało krągłości. Stringi ledwo zakrywały cokolwiek, tak więc można powiedzieć, że stała niemalże nago.
       Boże, w co ja się wpakowałem?
       Blondyn cofnął się, majstrując coś w okolicy bokserek, a następnie zdjął materiał, odrzucając go na bok. Kobieta wróciła na swoje miejsce, przygryzając moją wargę, a następnie delikatnie muskając. Jęknąłem w jej usta, gdy poczułem jak ten wsunął we mnie palec. Zacisnąłem powieki, starając się zignorować krepujące uczucie, które tylko utrudniałoby współżycie. Po chwili zaczął robić to dwoma palcami, podczas całowania mnie po karku. To było zdecydowanie dziwne, gdy ręka blondynki zaczęła stymulować mojego członka. Nie potrafiłem skupić się na odczuwaniu tych dwóch rzeczy naraz, to naprawdę było zbyt wiele.
       Zmieniłem zdanie, gdy poczułem jak podwyższył mnie, chwytając za biodra, następnie wsuwając na członka. To było jeszcze gorsze niż wszystko dotychczas. Uchyliłem usta i napotkałem rozpalony wzrok młodej dziewczyny, która przygryzała wargę, patrząc na swojego narzeczonego. Zauważyłem pewną zmianę w ich spojrzeniu, patrząc na mnie obydwoje cechowali się jedynie pożądaniem, jednak patrząc na siebie, mimo mojej obecności wyglądali na... zakochanych.
       Ponownie całowałem się z nią, wydając z siebie stłumione jęki. Raz po raz, po moim ciele przechodziły ciarki i fale przyjemnego ciepła, gdy pocierał moją skórę dłońmi. Przejechał paznokciami po moich plechach, na co wydałem głośniejszy dźwięk, przerywając grę naszych warg. Patrząc na nią, skupiłem się na odczuwaniu tego, jak przyjemny był penis mężczyzny, raz po raz wsuwający się we mnie ostrożnymi ruchami.
       — Chcesz spróbować czegoś więcej? — szepnęła do mojego ucha.
       Pokiwałem głową, nieświadomy, na co się zgadzam.
       — Pewny? Możesz się poczuć i dziwnie i, cóż, poniżony.
       Wzruszyłem obojętnie ramionami, nie brzmiało zbyt fajnie, ale co zrobić, gdyż  ciekawość była moim największym minusem. Nagle chłopak popchnął mnie do przodu, tym samym sprawiając, że położyłem się na brzuchu, między nogami dziewczyny. Zauważyłem również, że pozbyła się ona całkowicie bielizny. Na szczęście łóżko było dość spore, dlatego swobodnie podparła się po bokach rękoma, rozkładając nogi. Zachęcony jej spojrzeniem, dosłownie przestraszony pochyliłem się, niepewnie przejeżdżając językiem po jej zewnętrznej części wejścia.
       Pierwszy raz w życiu, obcowałem z kobietą, tak więc nie wiedziałem, jak się zachować. Zacząłem jak w przypadku pierwszego loda, po prostu próbować robić cokolwiek. Zacząłem językiem muskać jej bardziej wewnętrzną część, co jakiś czas ją ssąc. Poczułem jak mężczyzna rozsunął moje nogi, następnie wchodząc we mnie mocniejszym ruchem. Zacisnąłem powieki, nie przerywając stymulacji jej łechtaczki. Jęknąłem, gdy chłopak zaczął poruszać się naprawdę mocno.
       W tym momencie zrozumiałem, że posługiwali się mną jak pewnego rodzaju zabawką erotyczną. Tego nie przebijał dotychczas żaden stosunek, nawet już fakt, że moi partnerzy byli dużo starsi tego nie przebijał. Czy może być dziwniej? Lekko zarumieniony wbiłem paznokcie w materac, próbując skupić się na odczuwaniu i zadawaniu przyjemności, ale początkowo było to nie lada wyzwaniem. Za każdym razem, gdy wbijał się we mnie, traciłem na chwilę świadomość, zapominając o tym, co mam robić.
       Kobieta oparła dłonie na mojej głowie, bawiąc się kosmykami włosów. Dyszałem coraz szybciej, nie będąc już w stanie skupić się na drugiej czynności. Blondynce to nie przeszkadzało, ponieważ i tak czerpała z tego przyjemność. Położyła się na łóżku i przyłożyła dłoń do mojego policzka, uśmiechając się słodko i przygryzając wargę. Wszystko, kurwa, fajnie, gdyby jej narzeczony w tym samym momencie mnie nie pieprzył.
       Syknąłem, krzywiąc się, a w mojej głowie pojawiła się myśl, że chyba tym razem dokonałem jednego z gorszych wyborów. Złączyła nasze usta, a ja na skraju bliskiego płaczu miałem nadzieję, że w końcu chłopak przestanie się we mnie poruszać, lub chociaż zwolni. Odsunęła głowę, unosząc wzrok i obdarzając blondyna seksownym spojrzeniem. Wsunęła dwa palce do moich ust, poruszając nimi. Przymknąłem oczy, jednak nie na długo, ponieważ już po chwili otworzyłem je szeroko, gdy Martin wszedł we mnie ostatnim, mocnym ruchem. Z ogromną trudnością, cudem wręcz nie ugryzłem palców dziewczyny, które dopiero wyjęła z moich ust.
       Zacząłem nabierać krótkich, głębokich wdechów, próbując unormować oddech. Dopiero teraz odczułem, jak męczące było to, co mi zrobił. Wysunął ze mnie swojego członka, pomagając obrócić się na plecy. Odchyliłem głowę, czując się naprawdę zmęczonym. Panująca gorąca temperatura — mam na myśli atmosferę, nie cycki i tyłek nagiej laski w połączeniu z nagim torsem umięśnionego faceta — szczególnie utrudniała mi przywrócenie siebie do porządku. Chyba pierwszy raz w życiu miałem ochotę na koniec zabaw w łóżku.
       Spojrzałem na nich spod przymrużonych powiek, dostrzegając jak całują się namiętnie, bez skrępowania przy tym obmacując. Mogę już iść? Proszę. Jedyne co mnie tu trzymało, to chyba fakt zawstydzenia o powiedzeniu im tego. Po chwili odetchnąłem z ulgą, czując się już lepiej. W końcu nastąpił koniec... ale mojego odpoczynku. Gdy tym razem Martin przyłożył usta do mojego członka, nie potrafiłem nawet wydać słowa sprzeciwu. To już było zdecydowanie ponad miarę tego, co potrafiłem wytrzymać. Ten facet specyficznie potrafił mimo niechęci napalić i to ostro.

       Oderwałem się od nie do końca przyjemnych myśli, gdy ktoś szturchnął mnie w ramię.
       — Ziemia do Jacksona — szepnęła siedząca obok Tamara. — O czym ty tak myślisz?
        Wiedziałem, że nie da się czytać komuś w myślach, ale mimo to czułem się kompletnie zawstydzony, jakby dziewczyna mogła oglądać wszystko, o czym myślałem. Sądząc po jej raczej głupkowatym w stosunku do mnie spojrzeniem, raczej chodziło jej o to, że zaciąłem się. Może i nie porzuciłem w pełni stosunków kilkuosobowych, ale zdecydowanie potrzebowałem po tamtym czasu z jednym partnerem, dzięki czemu nie utkwiło mi to w psychice. Niektóre fetysze są naprawdę dziwne.
       — Cholera, słyszysz mnie? Zaczynam się bać.
       — Eee, tak słyszę. — Rozejrzałem się i dostrzegłem, że sala zdążyła opustoszeć. Została tylko nasza dwójka, jakichś trzech chłopaków i dwie dziewczyny. — Mówiłaś coś?
       — Chciałam się pożegnać, bo już skończyłam. Ty masz jeszcze trochę do roboty — Spojrzała znacząco na wpół zamalowaną pracę, leżącą przede mną. — a nie mam ochoty na ciebie czekać. Poza tym wiesz, musicie być sami. — Puściła do mnie oczko, następnie wstając, nim zdążyłem zareagować.
       Gdy dziewczyna opuściła pomieszczenie, spróbowałem kątem oka ocenić, jak idzie innym. Patrząc na zegar, z satysfakcją zauważyłem, że była już prawie szesnasta. Dziesięć minut później jeden z chłopaków podszedł do biurka. Piętnaście minut później wstała jedna z dziewczyn i kolejny nastolatek. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc, że idealnie wyrobiłem się z czasem. Im mniej osób znajdowało się w sali, tym bardziej się stresowałem. W końcu już za chwilę miałem sporo zaryzykować...

✖✖✖✖✖✖

Ostrzegałam, że sceny mogą być „niesmaczne”. Jeżeli ktoś po tym rozdziale się nie zniesmaczył, to spokojnie może czytać dalej. ;)