11 lipca 2015

7. Sposób na sen.

# ostrzeżenie: scena kobieta x kobieta #

        Spojrzałam za okno, uważnie przyglądając się piaszczystej plaży, która przybrała złocisty odcień. Zachód słońca wyglądał tak cudownie w tych okolicach, że najchętniej nigdy w życiu nie odchodziłabym od tego okna. Jednakże na ten zbliżający się wieczór miałam już pewien bardzo przyjemny plan. Kolacja zjedzona, jutrzejszy plan zapoznany, czas wolny w pokojach, aby się zakwaterować, każdy zbyt zmęczony podróżą, aby chodzić do innych i spędzać czas, zamknięte drzwi... czego brakowało w tym cudnym scenariuszu? Już tylko jej. Pięknej, delikatnej istoty, której urok to często pozory. Jak trzeba, to nie boi się o złamanie paznokcia, żeby pokiereszować komuś szczękę.
        Odepchnęłam się od parapetu i wolnym krokiem podeszłam do łóżka współlokatorki. Dziewczyna zawzięcie wpatrywała się w ekran smartphone'a, zapewne zagłębiając się w kolejnej historii Wattpada. Znając ją, pewnie wyniuchała amatorskie cudo zasługujące na miano książki. Miałam nadzieję, że opowiadanie naprawdę ją wciągnęło. Położyłam się na jej łóżku, jednak od połowy, ponieważ moje nogi od kolan wystawały poza krawędzią posłania. Spojrzałam na jej krótkie, czarne spodenki z nieodłącznym elementem błyszczących łańcuszków. Osobiście preferowałam legginsy. W zasadzie głównie z powodu, że wtedy byłam wręcz zakochana w swoich pośladkach. Cudo! Jeśli z przodu obdarzono mnie trochę mniej niż Rose, za to tyłka nie żałowano.
        Położyłam dłoń na wnętrzu jej uda, powoli krążąc palcami na jej jedwabistej skórze. Nie moją winą było, iż samo spojrzenie na nią przyprawiało mnie o dreszcze. Na pewno nie miałam zamiaru czekać do nocy. Dziewczyna nie zareagowała, ale gdy musnęłam ustami jej skórę, momentalnie spojrzała na mnie z uniesioną brwią i lekkim uśmiechem.
       — Tamara? Mamy jeszcze czas... — odpowiedziała z cichym westchnięciem.
       Może i miałyśmy czas, ale niech to wytłumaczy mojemu pożądaniu. Proszę bardzo. Ta część mnie nawet nie chciała wymienić dwóch zdań...
       Przeniosłam się, minimalnie rozsuwając jej nogi i kładąc się między nimi. Normalnie położyłabym się obok, muskała jej włosy, szyję, klatkę piersiową, każdy mój ruch byłby nadzwyczaj delikatny, ale... tym razem wolałam to załatwić troszkę szybciej. Poza tym musiałam postarać się o jej podniecenie, nie była Jacksonem, wręcz przeciwnie. Obawiała się zbliżeń w każdym miejscu oprócz jej lub mojego domu. Czasami miałam ochotę płakać z tego powodu. Dlaczego nie mogła spełnić mojego marzenia? Te wszystkie sceny, które czytałam, gdzie główni bohaterowie uprawiają namiętny seks na plaży, w barze, na basenie... Nawet taki Jackson ma lepiej!
        Chwyciłam jej nogi, zakładając je sobie na ramiona i zaczęłam muskać ustami jej wrażliwe miejsce na udzie, pocałunkami zbliżając się do intymnego miejsca. Odłożyła telefon i spojrzała na mnie zmieszana i najwyraźniej zaskoczona nagłym ruchem.
        — Tamara, jesteśmy na wycieczce szkolnej...
        — I co z tego? Inne pary na pewno będą upojnie kochać się gdzie popadnie — rzuciłam lekko oburzona. —  Nawet taki Jackson, i to żeby jeszcze chociaż z rówieśnikiem było!
        — Jackson to co innego, on jest... specyficzny.
        — A dlaczego my nie możemy takie być? — Wydęłam wargę.
        — Bo my jesteśmy jedyne w swoim rodzaju — odparła tak cholernie uroczo. Czyli trzeba zmienić taktykę.
        — Kotku... — szepnęłam, wsuwając dłoń pod jej koszulkę, aby połaskotać jej delikatną skórę brzucha, ustami drażniąc jej usta. — Jeżeli nie będziesz chciała, to dobrze, ale pozwól mi chociaż spróbować. — Gdy zobaczyłam jej zrezygnowane skinienie głową, zrozumiałam, że pójdzie po mojej myśli. Nie da rady wytrzymać tych przyjemnych tortur. Zsunęłam jej dżinsowe spodenki, o dziwo nie spotykając się z odmową. Językiem przejechałam po materiale jej turkusowych majtek, na co jęknęła, minimalnie spinając mięśnie.
        A nie mówiłam? Najlepsza taktyka. Przyłożyłam usta do materiału i zaczęłam go lekko ssać, dłonią muskając jej brzuch. Gdy powoli oddychała nierówno, zauroczyłam się tym dźwiękiem. Bez owijania w bawełnę zsunęłam z niej część bielizny, od razu pochylając się i językiem przejeżdżając wzdłuż jej aksamitnego wejścia. Tym razem jęknęła głośniej. Wsunęłam w nią jeden palec, ustami przysysając się do jej łechtaczki. Zamruczała cicho, dłonią przeczesując moje włosy.
        — O—okej, wygrałaś — szepnęła między coraz cięższymi oddechami, a kąciki moich ust minimalnie uniosły się do góry.

*

        Założyłem ręce za głową, patrząc przed siebie na kolorową ścianę, właściwie nie myśląc o niczym. Nie wiedziałem co teraz robić, była już dwudziesta druga, czyli wyjście na plażę odpadało. Mógłbym pójść do Rose i Tamary... ale wolę nie ryzykować przerwania im czegoś. Resztę klasy wciąż słabo znam i przyznam szczerze, nie śpieszno mi do nich. Ryan... cóż, jeszcze nie dziś. Gry na telefonie przestały mnie interesować, a na czytanie książek nie miałem ochoty. Masakra.
        Odwróciłem głowę, spoglądając z ciekawości czym zajęty jest Ethan. Leżąc, uparcie wpatrywał się w ekran smartphone'a, nie ukazując żadnych innych emocji oprócz widocznego transu. Jakbym widział Rose, cały czas z komórką... Swoją drogą zaciekawiło mnie co czyta, dlatego też podniosłem się z kanapy, niby zamyślony podchodząc do jego łóżka. To się nazywa podzielność uwagi, nawet nie zauważył, że stanąłem obok...
        Raz. Dwa... Trzy! Złapałem nagle jego telefon, oddalając się wolnym krokiem i zabierając się za czytanie słów na czarnym tle.
        — Hej! — krzyknął niemal natychmiast chłopak, zrywając się z łóżka. — Jackson, oddaj to!
        — Nie — mruknąłem z rozbawieniem, prostując rękę najwyżej jak potrafiłem. Och, co za pech, że brakowało mu dosłownie kilku centymetrów. Wygiąłem lekko rękę, abym mógł czytać zapisane słowa. Wywnioskowałem, że prawdopodobnie był to jakiś blog. No  poważnie, druga Rose z tymi opowiadaniami... — ...nie rozumiałem, dlaczego nie mogłem go pokochać...  — Zacząłem czytać na głos, coraz bardziej unosząc brwi do góry, przy okazji starając się, aby ciemnowłosy nie zabrał mi urządzenia. Przewinąłem trochę w dół, kontynuując. — ...tylko trochę. Skłamałem. Nie chciałem, aby mnie dotykał. — Skierowałem wzrok na coraz bardziej zdenerwowanego... i zawstydzonego Ethana, który wciąż próbował dosięgnąć mojej ręki. — Widzisz, ja też nie chcę żebyś mnie dotykał — rzuciłem z szerokim uśmiechem, odsuwając rękę jakby jego dotyk mnie poparzył. — ...wyraźnie zły Ognio... — urwałem, gdyż nagle oberwałem niczym uczestnik rugby, trzymający piłkę. Z jęknięciem upadłem  na szczęście na łóżko, ale pech chciał, że wylądował na mnie Ethan, plus upuściłem telefon, który uderzył z małej wysokości o ziemię, więc nic mu pewnie nie będzie. Z cichym chichotem spojrzałem na niego. — No już, już przepraszam — szepnąłem, nagle uśmiechając się szeroko, gdy dostrzegłem nad sobą naburmuszoną minę chłopaka. Wyglądał tak cholernie uroczo z tymi lekkimi rumieńcami zawstydzenia, że tego się nie dało opisać. Swoją drogą, fakt, że na mnie siedział, trzymając dłonie oparte na materacu po obu stronach głowy... cóż, spróbujcie nie mieć skojarzeń. — Jaki ty uroczy!
        Ku mojemu niemiłemu zaskoczeniu zeskoczył ze mnie, chwytając telefon z ziemi i wracając na swoje łóżko. Usiadł na nim po turecku, plecami do mnie. No jak tu nie przyznać, że był dziecinnie słodki? Jeszcze ten uroczy foszek, że zabrałem mu jego własność! Nie potrafiłem powstrzymać cichego śmiechu.
        — No przepraszam, już nie będę.
        — Odczep się — burknął, włączając prawdopodobnie jakąś grę.
        — Eeethan... o czym jest to opowiadanie? — spytałem, uśmiechając się z rozbawieniem. Tak szczerze, przechodziłem nie mały szok po tym co przeczytałem. No... nie spodziewałem się tego po nim. Chociaż patrząc na mnie, też nikt by się raczej nie domyślił.
        — O niczym — padła krótka odpowiedź.
        — O gejach, prawda? — wyszczerzyłem się, rozbawiony. Zaczynam uwielbiać się z nim droczyć.
        — Nie.
        — Nie kłam, to jest o homo.
        — O smokach — odparł ponurym tonem.
        — No i o gejach.
        — Ha—ha. Pośmiałeś się już?
        Odwróciłem wzrok, krzywiąc się lekko. No wiem, to było chamskie, ale... To są właśnie momenty, kiedy działamy spontanem. Naprawdę nie chciałem go urazić.
        — Ethan, naprawdę przepraszam, ja się tylko droczę.
        — Tak, tak. Już sobie możesz mnie wyzywać od pedałów, będę wdzięczny, jeśli postarasz się nie zając mi zbyt dużo czasu.
        Dziwnie rozmawiało się z nim w ten sposób, po głosie niby nie było wzruszenia, jakby mówił obojętnym tonem, ale jednak... tak jakby lekko drżącą nutą. Gdybym widział jego twarz, przynajmniej bym wiedział, czy jest mu smutno, czy jest po prostu obrażony.
        — Dlaczego miałbym cię wyzywać? — Usiadłem na krawędzi łóżka.
        — Bo czytam opowiadania o pedałach.
        — Ethan, nie pedałach, tylko gejach. Homo. Co w tym złego?
        — No bo... skoro to czytam, to teraz pewnie myślisz, że jestem homo.
        — Co z tego, że to czytasz. Jeżeli czytam opowiadanie o lesbijkach to jestem lesbijką? Właściwie jak dla mnie to super sprawa. — Uśmiechnąłem się lekko. Och, Ethan, gdybyś wiedział, że sam gadasz z kimś kto nie jest w pełni hetero. Zaczęło mnie jednak interesować, czy chłopak był w końcu innej orientacji, czy naprawdę tylko to czytał. Ciekawość pierwszy stopień do piekła... Chociaż ten raz dam mu spokój, już dość się przeze mnie zawstydził. — Jakby co, możesz mi wysłać linka — rzuciłem wesołym tonem, co widocznie zdziwiło nastolatka do tego stopnia, że odwrócił lekko głowę, patrząc na mnie z uniesioną brwią.

*

        Odwróciłem się na drugi bok, otwierając oczy. Rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu, mocno zirytowany. Kompletnie nie potrafiłem zasnąć, już od godziny leżałem gapiąc się na przemian w sufit, okno i ścianę. No dobra i przez chwilę na śpiącego Ethana. Liczenie owiec było bez sensu, ponieważ zamiast spać, zacząłem się zastanawiać kto wpadł na coś tak bezsensownego, żeby przed snem liczyć skaczące owieczki.
        Na korytarzu panowała grobowa cisza. Najwyraźniej tej nocy wszyscy byli zmęczeni podróżą i wolą wyspać się przed kolejnymi dniami imprezowania. Nie oszukujmy się, wycieczka szkolna czy nie, oni i tak załatwią alkohol, będą spali byle gdzie i uciekną na plażę.
        Mruknąłem pod nosem krótkie przekleństwo i nagle usiadłem na łóżku, przecierając dłońmi twarz. Wstałem z łóżka, przeciągając się, a następnie chwytając butelkę z piciem. Napiłem się łyka, po chwili spoglądając na śpiącego współlokatora, który odwrócił się na drugi bok. Nie miałem pomysłu co robić, tak więc postanowiłem pospacerować chociażby po korytarzu. Może ktoś tak jak ja nie potrafi zasnąć? A może jednak ktoś tam robi jakąś imprezę? Może uda mi się wyjść na dwór... Cóż, lepsze to niż siedzieć tutaj.
        Podszedłem jak najciszej do drzwi, otwierając je ostrożnie, następnie całkowicie skupiając się na cichutkim domknięciu ich, przez co o mało nie padłem na zawał, gdy mignął za mną jakiś cień. Odwróciłem się jak oparzony, ale nie zastałem jakiejś dziwnej istoty... po prostu ktoś za mną przeszedł. Skoro szczerzę się jak głupi, to chyba nawet nie trzeba się zastanawiać kto to. Boże, Ryan w samych dresach. Chyba umarłem i jestem w niebie.
        — Nie jest pan śpiący? — szepnąłem za nim. W zasadzie zaczęło mnie interesować dlaczego pół nago chodzi po korytarzu. Sprawdza czy wszyscy śpią? Dziwne, bo jeśli tak, to na tyle z imprezowania.
        Zmarszczyłem brwi, odrobinę urażony. Co, nie ma zamiaru się do mnie nawet odzywać? Nie zareagował w żaden sposób, po prostu nadal szedł wolnym krokiem jak gdyby nigdy nic. Zmrużyłem powieki, przekręcając oczami. O co mu chodziło? Jednak za nim postanowiłem powiedzieć do niego coś więcej, on zatrzymał się i odwrócił w kierunku ściany. Nie zrobił nic więcej. Dosłownie stał odwrócony do ściany... Opętało go? Żartuje sobie?
        Zacząłem w milczeniu powoli iść w jego kierunku, gdy on nagle uniósł rękę i zaczął nią krążyć po ścianie. Przez moment patrzyłem na niego jak na debila, po czym zaśmiałem się cicho. Co on robił? Przyłożyłem dłoń do ust i podszedłem do niego, wtedy dostrzegając, że... miał zamknięte oczy. Poważnie. Co jakiś czas opuszczał dłoń, dotykając drugiej, a następnie z powrotem jeździł nią po ścianie. Z ciekawości stałem tak, patrząc na niego. Co on, naćpał się?
        — Ryan, co ty robisz? — spytałem cicho, powstrzymując się przed śmiechem.
        — Maluję — odparł sennym głosem, jakby w ogóle nie kontaktował.
        Stłumiłem śmiech, opierając się o ścianę. Ryan lunatykował. Nie, nie wierzę! Pierwszy raz mam styczność z kimś kto lunatykuje. Ciekawe, jak mocno śpią takie osoby. W sensie... najwyraźniej mówić do niego jako tako mogę, ale co gdybym go dotknął? Przebudzi się? Znaczy... ja nic nie sugeruję... Nieważne.
        — Mhm — mruknąłem rozbawiony. — A co malujesz?
        Przez moment przestał i miałem wrażenie, jakby się przebudził, ale zamiast tego po kilku sekundach wrócił do tej samej czynności.
        — Obraz.
        — To się dużo dowiedziałem. — Zaśmiałem się. — W każdym razie... lepiej wróć do pokoju.
        Chwyciłem go ostrożnie pod ramię, następnie ciągnąc w kierunku korytarza. Zmarszczył brwi, ale szedł posłusznie, jakby nie rozumiejąc co się dzieje. Będąc w jego pokoju pomogłem mu położyć się na łóżku, a on o dziwo wciąż spał. To się nazywa mocny sen. Usiadłem po turecku, wpatrując się w niego. Był taki spokojny i bezbronny przez sen, a mimo to naga klata skutecznie utwierdzała mnie, że przeważa u niego ta seksowna strona.
        Powinienem grzecznie wstać, zamknąć za sobą drzwi i pójść spać, ale w sumie... w końcu za to odprowadzenie coś mi się należy, nie? No dobra, nie, ale wiecie... Najostrożniej jak potrafiłem położyłem się na łóżku, przodem do niego. Delikatnie musnąłem jego wargi, sprawiając, że odrobinę pożałowałem tego czynu, ponieważ teraz najchętniej wpiłbym się w jego usta, kładąc na nim. Zamiast tego odwróciłem się, a on zrobił ruch, których chyba zapamiętam do końca życia. Owinął mnie nagle ramieniem, dociskając do swojego torsu. Ciepło, którym zostałem otoczony, było cudowne, ale miało swoje minusy. Mianowicie przez bokserki i jego dresy, łatwiej było mi poczuć na pośladkach jego przyrodzenie. Ja chyba umrę. Może powinienem go obudzić... skorzystać z sytuacji... Nie. Nie mogę, nie teraz.
        Z rozpaczą pożegnałem cudne uczucie, wstając z łóżka, gdyż czułem jak kleją mi się powieki, a obudzić się rano przy nauczycielu, który nawet o niczym nie wie... no, mogłoby być nieprzyjemnie. Podszedłem do drzwi, rzucając śpiochowi ostatnie spojrzenie i zacząłem kierować się do pokoju, teraz już słodko uśpiony.

✖✖✖✖✖✖

W końcu (prawdopodobnie) wyczekiwany rozdział siódmy! :)
Mam nadzieję, że się podobało. ^^
Ciekawostka: Opowiadanie, które czyta Ethan, jest pisane naprawdę. Nazywa się ono Kroniki Imperium i pisane jest przez Sarabeth. :p